Okręt, który przybił do portu przypominał wielki parowiec. Biały, wysoki,
z dwoma wielkimi kominami sterczącymi pośrodku pokładu, które od czasu do czasu
wypuszczały obłoki dymu. Świetne atrapy. Kominy na tym statku nie były
konieczne, ponieważ za napęd służyły mu bardzo mocne śruby i potężne silniki. Te
wszystkie zabiegi były potrzebne po to, by nikt z Nowego Świata nie domyślił
się, że technologia na tym świecie wyprzedza czasy epoki pary wodnej o jakieś
dwieście lat. I, przede wszystkim rząd Archeonu nie mógł dopuścić aby prawda o
genezie ludzi na Nowym Kontynencie wyszła na jaw.
Zanim dostali się na pokład, odbyła się długa odprawa. Jeśli ktoś chciał dostać się na statek, musiał zostać sprawdzony wykrywaczem metalu i zgodzić się na przeszukanie bagażu. Następnie były sprawdzane dokumenty tożsamości i bilety. Potem wydawano klucze do kajut.
Przyszła
kolej na Russella. Wykrywacz nic nie wykazał. Pierwszą fazę przeszedł
pomyślnie. Teraz bagaże. I tu zaczęła się prawdziwa zabawa.
- Proszę
otworzyć walizki. – Rozkazał jeden z marynarzy. Na mundurze miał pagony
kapitana. Łowca posłusznie otworzył te z ubraniami. Nie znaleziono niczego
podejrzanego.
- A ta? –
Mężczyzna w białym mundurze wskazał walizkę z bronią.
- To nic
takiego, same rupiecie. – Machnął lekceważąco ręką sztucznie się przy tym
uśmiechając, ale po spojrzeniu kapitana wiedział, że facet nie da za wygraną. -
Skoro pan chce… - Westchnął. Wziął ją, położył na stoliku przed kapitanem,
odwrócił w jego stronę i otworzył. Marynarza zamurowało. Po krótszym wgapianiu
się w rozłożony karabin, dwa szerokie na kciuk i długości przedramienia noże z
brązowymi rączkami i pudełka naboi zamknął wieko i zamki.
- Co to
jest? – Zapytał stanowczo kapitan cedząc każde słowo.
Russell
obszedł stolik i z kieszeni piersiowej płaszcza wyjął dowód i Licencję Łowcy.
Kapitan był biały jak kreda. Popatrzył na mężczyznę i chciał coś powiedzieć,
ale został uprzedzony.
- Coś
jeszcze? – Zapytał spokojnie Russell z ledwo ukrywanym uśmiechem na twarzy.
- N… Ni…
Nn… - Facet w mundurze zaczął się jąkać. W końcu pokręcił głową.
- On też.
– Blondyn w płaszczu wskazał głową chłopaka stojącego za nim, który z tytanicznym
wysiłkiem woli powstrzymywał się przed napadem histerycznego śmiechu.
-
D-dobrze-e… prosz-szę… - Kapitan trzęsącą się ręką wskazał stolik stojący na
pokładzie statku. – T-tam p-panowie odbiorą k-klucze d-do kajuty.
-
Dziękujemy ślicznie. – Łowca lekko się ukłonił.
Przyjaciele
wzięli swoje bagaże i udali się na pokład statku, by odebrać klucze. Po
dokończeniu odprawy udali się pod pokład, aby znaleźć kajutę.
- Który ma
numer? – Zapytał Russell.
- 111B. –
Nie wiedzieć czemu, to Connor miał klucze. Na miejscu kobiety, która wydawała
klucze, każdy szybciej zaufałby niewinnie wyglądającemu chłopakowi, niż
mężczyźnie, który patrzy na kobietę gwałcącym wzrokiem.
- Ranyyy…
Zanim ją znajdziemy, zdążymy dopłynąć.
-
Spokojnie, zaraz się znajdzie.
Dotarli do
pokoju po kilku minutach. Postawili swoje bagaże obok drzwi. Connor wsunął
klucz do zamka, przekręcił i otworzył drzwi.
- No t… -
Urwał w połowie zdania, bo nie mógł nic powiedzieć przez to, co zobaczył. Stał
w progu, oglądając pokój. A raczej jego wyposażenie. Kiedy otrząsnął się z
niemałego szoku, zatrzasnął drzwi.
- Co ty do
cholery robisz? – Zdziwiony Russell odsunął przyjaciela od drzwi, po czym je na
powrót otworzył. – Dlaczego nie wcho-
Przerwał
wypowiedź, gdy zobaczył to, co przed chwilą ujrzał Connor. W kajucie stała
dwudrzwiowa szafa, dwie szafki nocne, mały stolik i dwa krzesła oraz… jedno
małżeńskie łóżko.
- Co to
kurwa jest?! – Krzyknął blondyn.
- To ja
się ciebie pytam! To ty rezerwowałeś bilety! – Connor był nieźle wkurzony.
- Zarezerwowałem
pokój z dwoma łóżkami. Na pewno.
- Taaaak?
– Chłopak wszedł do kajuty, po czym kopnął w nogę posłania. – A gdzie tu do
cholery widzisz dwa łóżka?!
- Ech…
Zaczekaj. – Starszy Łowca wniósł walizki do pokoju. – Pogadam z kapitanem.
Mężczyzna
zdjął kapelusz i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając przyjaciela samego. Kiedy
zmierzał do kajuty pierwszego kapitana, układał w głowie plan rozmowy. Wolał
załatwić wszystko polubownie, bo chciał odbyć ten rejs w spokoju i nie
uśmiechało mu się zadzierać z załogą. No i oczywiście nie widziało mu się spać
z przyjacielem w jednym łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz