piątek, 23 sierpnia 2013

Odprawa



Okręt, który przybił do portu przypominał wielki parowiec. Biały, wysoki, z dwoma wielkimi kominami sterczącymi pośrodku pokładu, które od czasu do czasu wypuszczały obłoki dymu. Świetne atrapy. Kominy na tym statku nie były konieczne, ponieważ za napęd służyły mu bardzo mocne śruby i potężne silniki. Te wszystkie zabiegi były potrzebne po to, by nikt z Nowego Świata nie domyślił się, że technologia na tym świecie wyprzedza czasy epoki pary wodnej o jakieś dwieście lat. I, przede wszystkim rząd Archeonu nie mógł dopuścić aby prawda o genezie ludzi na Nowym Kontynencie wyszła na jaw.

Zanim dostali się na pokład, odbyła się długa odprawa. Jeśli ktoś chciał dostać się na statek, musiał zostać sprawdzony wykrywaczem metalu i zgodzić się na przeszukanie bagażu. Następnie były sprawdzane dokumenty tożsamości i bilety. Potem wydawano klucze do kajut.
Przyszła kolej na Russella. Wykrywacz nic nie wykazał. Pierwszą fazę przeszedł pomyślnie. Teraz bagaże. I tu zaczęła się prawdziwa zabawa.
- Proszę otworzyć walizki. – Rozkazał jeden z marynarzy. Na mundurze miał pagony kapitana. Łowca posłusznie otworzył te z ubraniami. Nie znaleziono niczego podejrzanego.
- A ta? – Mężczyzna w białym mundurze wskazał walizkę z bronią.
- To nic takiego, same rupiecie. – Machnął lekceważąco ręką sztucznie się przy tym uśmiechając, ale po spojrzeniu kapitana wiedział, że facet nie da za wygraną. - Skoro pan chce… - Westchnął. Wziął ją, położył na stoliku przed kapitanem, odwrócił w jego stronę i otworzył. Marynarza zamurowało. Po krótszym wgapianiu się w rozłożony karabin, dwa szerokie na kciuk i długości przedramienia noże z brązowymi rączkami i pudełka naboi zamknął wieko i zamki.
- Co to jest? – Zapytał stanowczo kapitan cedząc każde słowo.
Russell obszedł stolik i z kieszeni piersiowej płaszcza wyjął dowód i Licencję Łowcy. Kapitan był biały jak kreda. Popatrzył na mężczyznę i chciał coś powiedzieć, ale został uprzedzony.
- Coś jeszcze? – Zapytał spokojnie Russell z ledwo ukrywanym uśmiechem na twarzy.
- N… Ni… Nn… - Facet w mundurze zaczął się jąkać. W końcu pokręcił głową.
- On też. – Blondyn w płaszczu wskazał głową chłopaka stojącego za nim, który z tytanicznym wysiłkiem woli powstrzymywał się przed napadem histerycznego śmiechu.
- D-dobrze-e… prosz-szę… - Kapitan trzęsącą się ręką wskazał stolik stojący na pokładzie statku. – T-tam p-panowie odbiorą k-klucze d-do kajuty.
- Dziękujemy ślicznie. – Łowca lekko się ukłonił.
Przyjaciele wzięli swoje bagaże i udali się na pokład statku, by odebrać klucze. Po dokończeniu odprawy udali się pod pokład, aby znaleźć kajutę.
- Który ma numer? – Zapytał Russell.
- 111B. – Nie wiedzieć czemu, to Connor miał klucze. Na miejscu kobiety, która wydawała klucze, każdy szybciej zaufałby niewinnie wyglądającemu chłopakowi, niż mężczyźnie, który patrzy na kobietę gwałcącym wzrokiem.
- Ranyyy… Zanim ją znajdziemy, zdążymy dopłynąć.
- Spokojnie, zaraz się znajdzie.
Dotarli do pokoju po kilku minutach. Postawili swoje bagaże obok drzwi. Connor wsunął klucz do zamka, przekręcił i otworzył drzwi.
- No t… - Urwał w połowie zdania, bo nie mógł nic powiedzieć przez to, co zobaczył. Stał w progu, oglądając pokój. A raczej jego wyposażenie. Kiedy otrząsnął się z niemałego szoku, zatrzasnął drzwi.
- Co ty do cholery robisz? – Zdziwiony Russell odsunął przyjaciela od drzwi, po czym je na powrót otworzył. – Dlaczego nie wcho-
Przerwał wypowiedź, gdy zobaczył to, co przed chwilą ujrzał Connor. W kajucie stała dwudrzwiowa szafa, dwie szafki nocne, mały stolik i dwa krzesła oraz… jedno małżeńskie łóżko.
- Co to kurwa jest?! – Krzyknął blondyn.
- To ja się ciebie pytam! To ty rezerwowałeś bilety! – Connor był nieźle wkurzony.
- Zarezerwowałem pokój z dwoma łóżkami. Na pewno.
- Taaaak? – Chłopak wszedł do kajuty, po czym kopnął w nogę posłania. – A gdzie tu do cholery widzisz dwa łóżka?!
- Ech… Zaczekaj. – Starszy Łowca wniósł walizki do pokoju. – Pogadam z kapitanem.
Mężczyzna zdjął kapelusz i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając przyjaciela samego. Kiedy zmierzał do kajuty pierwszego kapitana, układał w głowie plan rozmowy. Wolał załatwić wszystko polubownie, bo chciał odbyć ten rejs w spokoju i nie uśmiechało mu się zadzierać z załogą. No i oczywiście nie widziało mu się spać z przyjacielem w jednym łóżku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz