czwartek, 28 listopada 2013

Plotka plotkę pogania



- Jak ja się martwię o tą dziewczynkę. – Westchnęła sklepowa, gdy w lokalu pojawił się jej mąż.
- Jaką znowu dziewczynkę? – Spytał zdziwiony.
- No taka mała, przychodzi tu od niedawna. Do wuja przyjechała na wakacje, to i jej nie znam za dobrze.
- A to co takiego się dzieje?
- Zawsze przychodzi jakaś poobijana, posiniaczona, ale mówi, że to sprzątała i się uderzyła, a to z dzieciakami się bawiła. Ale ja jej jakoś nie wierzę.
- A co ty się cudzymi dziećmi martwisz? Swoje masz, to ich doglądaj. A właśnie… Byłaś z dziewczynkami na kweście?
- Nie. A to dzisiaj niedziela?
- Jutro dopiero, ale dzisiaj przyjeżdża kupiec zza morza i trza remanent zrobić, a ty począć przygotowania do kwesty. To nie taka prosta sprawa! Musisz przygotować protokoły i…
- Wiem, jak przeprowadza się kwestę, zakuty łbie! Co jak co, ale liczyć i rachunki prowadzić to ja umiem. A teraz idź no na zewnątrz do straganu, bo ludzie pewno będą czekać niedługo.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Mały łobuz



Neyvie powoli doskwierała samotność. Za każdym razem, kiedy jej gospodarze wychodzili, sięgała do półki po książkę. Czasami odwiedzała sąsiadów, zamiotła schody i wejście przed kamienicą, podlała wszystkie kwiaty. Miała nie wychodzić z domu, ale nie mogła już wytrzymać panującej w mieszkaniu głuchej ciszy. Zabrała klucze, które dostała od Connora, i wyszła z domu. Postanowiła przejść się na krótki spacer.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Trzeci lokator



Neyva nienawidzi spać do późna. Obudziła się o świcie. Russell spał jeszcze głęboko, gdy przywdziewała ubrania. Wymknęła się z pokoju jak najciszej i udała się do kuchni. Zobaczyła, co jest w chłodni i w szafkach. W ramach podzięki za gościnę postanowiła przyrządzić jakieś śniadanie. Znalazła jajka, trochę tłustego mięsa, zielone warzywa, paprykę, trochę mąki w słoiku, a na parapecie rosły świeże zioła w doniczkach.  Starając się nie hałasować, wyjęła patelnię i rozpaliła piecyk. Przyrządziła ciasto na omlety i wylała je na patelnię. Gotowe placki nadziała papryką i podsmażonym wcześniej mięsem. Wszystko udekorowała listkami świeżego oregano. Omlety ułożyła na dwóch talerzach. Do filiżanek nalała zaparzonej kawy, a do szklanek soku z wyciśniętych pomarańczy. Skompletowane zestawy zostawiła na szafkach nocnych właścicieli. Sama przegryzła dwa sucharki i udała się do wyjścia. Nacisnęła klamkę, a drzwi odskoczyły. 

niedziela, 10 listopada 2013

Neyva

Neyva obudziła się tuż przed świtem. Leżała na czymś miękkim. Przypominało trochę łóżko, tylko że jakiś barłóg dla plebsu. Usiadła na posłaniu, które głośno skrzypnęło i rozejrzała się po pokoju. Pod ścianą ktoś leżał. Chyba mężczyzna. Na początku myślała, że to barbarzyńca, bo był przykryty skórą, jednak zmieniła zdanie, gdy się jej przyjrzała. Materiał był dobrej jakości, porządnie wyprawiony, a po jego bokach biegły szwy. Popełniła małe faux pas, ale specjalnie się tym nie przejęła. Wstała z posłania i podeszła do okna. Obserwowała wschód słońca. Był przepiękny. Nigdy nie widziała czegoś równie pięknego. Stojąc tak przed oknem robiło jej się coraz zimniej. Biała koszulka nocna nie ogrzewała dziewczyny nawet w najmniejszym stopniu. Wróciła do łóżka i owinęła się kocem.

środa, 6 listopada 2013

Rosebelt cz. II



Na środku stał duży, kamienny stół, a na nim leżała skąpo odziana dziewczyna. Była bardzo szczupła i dość niska. Miała bardzo delikatne rysy twarzy. Jej długie, białe i lekko kręcone włosy leżały na blacie stołu i jej chudych barkach. Mogła mieć 12 lat lub więcej. Jej ciało zasłaniała kusa biała koszulka nocna na cienkich ramiączkach. Chłopak zrobił kilka kroków ku niej.
- Uważaj. – Russell złapał przyjaciela za rękę. – Może być wampirem. – Chłopak tylko lekko potaknął. Podszedł do śpiącej dziewczyny. Kciukiem rozchylił jej wargi i przesunął nim po uzębieniu, bacznie obserwując każdy ząb, a zwłaszcza trójki. Miała drobne uzębienie, które było pozbawione kłów. Następnie otworzył jedną z powiek. Tęczówka dziewczyny miała kolor rubinu. Dla pewności sprawdził również paznokcie.  Po wstępnych oględzinach wszystko zdawało się być w jak najlepszym porządku. Łowca wziął dziewczynę na ręce.
- Co ty robisz? – Zapytał Russell zaniepokojony zachowaniem przyjaciela.
- No chyba nie chcesz jej tu zostawić?
- A ty chyba nie chcesz jej zabrać do gospody. - Chłopak go wyminął. - To NIE jest dobry pomysł.
Connor go nie słuchał. Blondyn był starym zrzędą i tyle. Konformista  jeden. Najlepiej nie robić sobie problemów, a dziewczynę skazać na pastwę losu. Tylko taki kretyn jak Russell zostawiłby tę młodą damę w takim strasznym miejscu. Chłopak przekroczył salę z sarkofagami i ostrożnie wspiął się na schodki. Po kilku minutach wydostał się spod ziemi. Russell podłożył ogień i zostawiając za sobą palące się mauzoleum wrócili do zajazdu. Przez całą drogę powrotną żaden z nich nie odezwał się. Blondyn był zły na przyjaciela za jego lekkomyślność. Strzelił focha na kumpla i nie miał zamiaru się do niego odzywać.
Niech szczeniak zajmuje się tą małą pijawką, ale jak obudzi się wypompowany z krwi to niech nie ma do mnie pretensji. – Myślał Russell.
W końcu dotarli do karczmy. Po cichu wspięli się po drewnianych stopniach i weszli do pokoju Connora. Chłopak położył dziewczynę na swoim łóżku i przykrył ją kocem. Blondyn wyszedł. Szerszeń udał się za przyjacielem do jego pokoju.
- A ty tu czego? – Łowca chciał iść spać. Przyjaciel popsuł mu humor.
- Gdzie ja mam spać? – Zapytał kumpla.
- Wiesz. – Russell położył chłopakowi dłoń na ramieniu. – Gówno mnie to obchodzi. Jak dla mnie to możesz spać nawet z tą panną.
- A czy…
- Nawet o tym nie myśl. A teraz wypad.
Connor ciężko westchnął i życzył przyjacielowi spokojnej nocy. Wrócił do pokoju. Postanowił spać na ziemi. Pod głowę położył sobie kilka ubrań, a przykrył się swoim płaszczem. Nie spało mu się zbyt wygodnie, bo dywan był w dotyku delikatny jak papier ścierny. Chłopak był zbyt skonany, by narzekać. Po kilku minutach rzucania się po podłodze usnął jak niemowlę.