czwartek, 31 października 2013

Rosebelt cz. I

Kolejna misja Łowców polegała na rozwiązaniu zagadki tajemniczych zniknięć ludzi i zwierząt w małej prowincjonalnej wiosce położonej na obrzeżach gubernii, która zwała się Rosebelt. Co prawda nie chciało im się jechać na takie zadupie, ale ostatecznie zgodzili się, gdy podbili stawkę do 1500 rin na głowę.
Musieli wyjechać o świcie by dotrzeć tam tego samego dnia. Ze względu na jazdę w czarnej, metalowej puszce w pełni sierpniowego słońca, podróż nie była zbyt komfortowa. Zanim dojechali do celu, wypocili chyba po dwa kilogramy.

niedziela, 27 października 2013

Jazda konna lekcja II.


- Lekcję drugą czas zacząć! – Zawołał wesoło Connor i klasnął w dłonie. Russell nie wiadomo czemu ale nie podzielał jego entuzjazmu. – Dobra. Zaczniemy od małego powtórzenia.
Poszli do boksu z białobrązowym koniem z ciapkami na nogach i nauczyciel nakazał swojemu uczniowi osidłać zwierzę. Blondynowi zajęło to trochę więcej czasu niż powinno, ale zrobił wszystko poprawnie. Nastolatek osiodłał swojego konia i wyprowadzili je ze stajni. Już na zewnątrz dosiedli ich.
- Podaj mi ręce. – Polecił Connor.
- Po co?
- No podaj.

sobota, 26 października 2013

Russell vs. koń



Po ostatniej misji Connor przysiągł, że zaciągnie Russella za kudły do stadniny koni i nauczy go jeździć na wierzchowcu. Skorpion,  kiedy zobaczył pięknego, karego ogiera, bał się podejść, a potem ledwie na niego się wgramolił, po tym, jak przyjaciel osiodłał zwierza. Zresztą, spadł z grzbietu co najmniej cztery razy zanim wyjechali z zagrody, a o walce nie było nawet mowy. Connor cały czas pilnował, aby blondyn nie spadł i nie zabił się.
- Co jest? Ostatnio przecież normalnie jeździłeś konno. Co prawda, osiodłać konia to ty nie umiałeś, ale jakoś tam powoli jechałeś, a teraz? Ej, no co się dzieje?
- Wtedy to był inny koń. Ten jest jakiś taki… Dziki. A tamten to byłą stara, spokojna klacz. Nie ruszała się, dało się jej dosiąść jakoś normalnie. A ten? Cały czas się szarpie! Trochę się go boję… - Spojrzał niepewnie na konia, który wykręcił się do niego zadem.
Connor jedynie westchnął i zamienili się.
Tak jak obiecał, tak też zrobił. Znaleźli się w stajni i wybrał najbardziej krnąbrnego dzianeta, jakiego tylko mógł. Pomógł przyjacielowi przełamać pierwszy strach. Powoli podeszli do zwierzęcia. Młodzieniec  trzymał blondyna za nadgarstek i zmusił do podejścia. Wyciągnął jego rękę i nakazał, by pogłaskał konia po pysku. Russell delikatnie musnął skórę białobrązowego ogiera, potem przełamał się i podszedł bliżej, patrząc mu prosto w oczy. Pogłaskał go po grzywie i grzbiecie, znów po pysku. Nabrał zaufania do konia. Szerszeń zapytał, czy mogą już osiodłać wierzchowca. Russell skinął jedynie głową.
Brunet podał mu siodło i poinstruował. Skorpion położył siodło na grzbiecie i, przesuwając w stronę zadu, znalazł stabilne miejsce. Zapiął popręg z prawej strony, potem wyregulował z lewej. Sprawdzili jeszcze, czy siodło jest stabilne i wyprowadzili konia ze stajni. Connor wyszedł ze swoim po kilku minutach. Dosiedli koni. Ogier Russella stawiał opór, ale brunet szybko powiedział mu, jak nad nim zapanować. Powoli ruszyli. Zrobili kilka okrążeni. Potem lekko przyspieszyli. Blondyn miał lekkie problemy z zapanowaniem nad dzianetem. Momentalnie zwolnili i zaczęli od początku. Znów wolno i przyspieszenie. Dopóki Starszy jeździec perfekcyjnie nie panował nad koniem biegnącym w każdym tempie. A potrwało to dość długo. Co prawda, kiedy zeszli z siodeł, strasznie bolały ich zadki, ale chłopak zauważył, że Skorpion zyskał nowego przyjaciela.
- Nie ciesz się… Jutro strzelanie. – Młody Łowca uśmiechnął się szyderczo i klepnął go w ramię, zanim się oddalił.

czwartek, 24 października 2013

Urodziny Tess

- Connor, Connor, Connor, Connor, Connor…
- Czego ty do cholery chcesz?! – Spytał młodzieniec z irytacją, kiedy Russell wbiegł do mieszkania i zaczął wokół niego krążyć.
- Tess ma niedługo urodziny. – Oznajmił z grobową miną.
Szerszeń podzielił jego entuzjazm i zbladł.
- I co teraz?
- Musimy coś przygotować. Chcę pożyć.
- Ja też. Tylko co?

niedziela, 13 października 2013

Misja za miastem

Łowcy poczuli się jak w domu dopiero, gdy dostali pierwsze poważne zlecenie. Byli podekscytowani ale zbytnio tego nie okazywali.
- To stosunkowo prosta sprawa. - Oznajmił Adam i poprawił okulary na nosie. Podał im dwa foldery z aktami. – Najprawdopodobniej jest tam gniazdo, które musicie unieszkodliwić. Inaczej nie potrafimy wyjaśnić masowych zaginięć ludzi w mieście Magoma na południu guberni Sorix. Jeżeli się pospieszycie to uratujecie porwanych.
- Znowu gniazdo? – Westchnął Connor, który pokładał się na biurku i leniwie przekręcał kartki. Co prawda było to dopiero pierwsze gniazdo, jakie mieli zniszczyć, ale jemu było wszystko jedno, gdzie musiał je niszczyć. – Jak mus to mus. Zbieraj się, stary. – Klepnął blondyna w ramię i wstał.
- Idę, smarkaczu. Ile dostaniemy?
- Czterysta rin na głowę.
- Czterysta? Trochę mało…
Redfield spiorunował go wzrokiem przypominając mu o ich niedawnym, łatwym zarobku. Russell uśmiechnął się i wyszedł za swoim przyjacielem.

poniedziałek, 7 października 2013

Punkt 5: Nowe Mieszkanie.

Po rozegraniu kilku partii poprosili szefa o wyjście. Chcieli poszukać sobie jakiegoś mieszkania. Mieli w czym wybierać. Ofert było zaskakująco dużo. Tego dnia przejrzeli tylko kilka z nich. Nic ich szczególnie nie zaciekawiło. Następnego dnia Connor musiał jechać na misję, więc Russell sam dokończył poszukiwania.

niedziela, 6 października 2013

Stare znajomości nadal aktualne



Dwa dni później Russell i Tess musieli przechwycić posłańców, by przekazać im swoje przesyłki. Oboje osiągnęli swój cel dzięki dużej sile perswazji. Pośredniczka użyła kilku swych atutów i wdzięków, aby uwieść kuriera. Znała mężczyzn na wylot. Wystarczy tylko założyć spódniczkę z przesadnie długim rozcięciem na udzie i trochę za bardzo rozpiąć koszulę, aby facet zrobił dla ciebie wszystko. Łowca polegał na swojej… nietypowej zdolności manipulacji. Wystarczy tylko nastraszyć kolesia tak, aby narobił ze strachu w spodnie i może trochę powymachiwać nożem przed nosem, aby facet zrobił dla ciebie wszystko. Każdy ma swoje sposoby.
 

czwartek, 3 października 2013

Punkt 4: Nowe Zlecenia.



Najpierw pojechali tramwajem na przedmieścia. Co prawda dwaj faceci w długich brązowych płaszczach ze skóry i bronią w ręku wyglądali dość dziwnie, ale nie chciało im się iść. Co prawda według miejskich plotek tak wyglądali Wyzwoliciele - osoby, które bronią ludzi przed Złem, więc każdy odbierał ich jestestwo inaczej. Jedni mieli nadzieję, że to właśnie oni, inni traktowali odgórnie.