piątek, 27 września 2013

Punkt 3: Nowa Pośredniczka.



Kolejnego dnia byli już w stanie gotowości. Szef, póki co, niczego od nich nie chciał, więc poszli na siłownię. Sala była dość duża i nawet nieźle wyposażona jak na tutejsze standardy. Stało tam wiele przyrządów do ćwiczeń. Atlas, rowerki, bieżnie i wiele innych. Niektóre sprzęty sprowadzono nawet ze Starego Świata. A się Centrala szarpnęła. Stały tam również stojaki z gryfami i ciężarami, ławeczki do ćwiczeń oraz drążki do podciągania się. Russell dorwał się do jednego z nich, a Connor szykował sobie ciężary do podnoszenia. Na każdej stronie gryfa zawiesił ciężar 30 kg. Oba stanowiska były na dwóch końcach siłowni. Przestawili stojak z drążkiem w pobliżu ławeczki. Byli gotowi do ćwiczeń.

wtorek, 24 września 2013

Punkt 2: Nowe miasto.



Sorix było ciekawe. W końcu było miastem wielokulturowym. W północnych dzielnicach miasta mieszkała burżuazja. Było tam cicho i spokojnie. Ludzie byli dla siebie mili i zachowywali się kulturalnie. Po ich wyglądzie i zachowaniu widać było gołym okiem, że to arystokracja.

piątek, 20 września 2013

Nowe przyjaźnie w Nowym Świecie


Do 17:30 szwendali się po mieście. Sorix było duże, a czasu mieli niewiele. Zdążyli tylko zwiedzić Centrum. W końcu wrócili do agencji i poszli do swoich pokoi. Na takie spotkanie musieli stosownie się ubrać. Stanowiło to nie lada wyzwanie, bo nie znali swojego nowego szefa, jednakże, sądząc po jego wyglądzie, sposobie wypowiedzi, gestach, a nawet dykcji, nie lubi ludzi formalnych i sztucznych. Byli cholernie spostrzegawczy. Connor wybrał białą koszulę z podwiniętymi rękawami, której nie wkasał w czarne, wąskie spodnie. Na to założył czarną, skórzaną kurtkę. Russell włożył biało-brązową koszulę w kratę z krótkimi rękawami, a pod nią białą bluzkę z długimi rękawami oraz granatowe jeansy. Poszli do szefa i poczekali, aż skończy pracę.

poniedziałek, 16 września 2013

Punkt 1: Nowy szef.



Dworzec był ogromny. Podłogę wyłożono ozdobnym, szarobiałym kamieniem. Wzdłuż każdego peronu ciągnął się długi rząd czarnych kolumn ozdobionych złotymi detalami, a dach ułożono ze szklanych, dużych płytek. Oświetlenie w dużej mierze zależało od słońca, a wieczorami zapalano małe latarenki wiszące na kolumnach oraz kinkiety na ścianach.
W stronę Łowców zmierzał jakiś facet w marynarce z filcu i czarnym meloniku na głowie.

sobota, 14 września 2013

Problemy z katoliczkami.



Ta część mojego opowiadania  może uderzyć w czyjeś odczucia religijne. Jeżeli jakiś pobożny katolik postanowił czytać mojego bloga, może ominąć tę część. Nie jest ona potrzebna (pomimo, że wyjaśnia niektóre sprawy i wprowadza do Nowego Świata). Proszę pamiętać, że historia przedstawiona tutaj jest wymyślona, a to opowiadanie nie ma na celu krytykowania czegokolwiek. Przedstawione tu sytuacje odnoszą się jedynie do świata przedstawionego w opowiadaniu.


wtorek, 10 września 2013

Pierwsze przygody w Nowym Świecie



Po trzynastodniowym rejsie zeszli ze statku z niemałą ulgą. Trochę chwiali się na nogach, jednak nic im nie było.
White Sails było małym miastem portowym położonym na zachodnim wybrzeżu Nowego Świata. Bielone wapnem budynki miasta wyglądały przepięknie na tle lazurowej, czystej wody. Samo miasteczko wyglądało jak prowincjonalna wieś. Wszystko wyglądało tu tak, jakby czas zatrzymał się tu jakieś dwieście lat temu.
- Witaj Nowy Świecie! – Powiedział Russell, rozkładając szeroko ręce w geście obejmującym cały świat.
Przechadzali się ulicami miasta. Było zadbane i schludne. Wzdłuż alejek rosły drzewa, na balkonach rosły pelargonie i inne kwiaty w odcieniach różu, fioletu i czerwieni. W powietrzu unosił się smakowity zapach pieczywa i smażonej ryby. Widać było gołym okiem, że mieszkańcy troszczą się o własność wspólną. Albo mają wysokie kary za niszczenie mienia.

poniedziałek, 9 września 2013

Transport cz.2



Wpadł do kajuty kapitana niemalże wyważając drzwi. Rządowy obserwował wszystko przez okno.
- Co się stało?
- Masz szablę od swojego munduru reprezentacyjnego?
- Tak, ale po co ci ona?
- Dawaj.
- Ale…
- Dawaj. – Powtórzył Russell z dodatkowym naciskiem.
Kapitan otworzył szafę i wyjął z niej duże pudło. Otworzył je, a w nim spoczywał mundur oraz szabla. Wręczył ją Łowcy.
- Potrzebuję jeszcze przenośnego zestawu do nurkowania.
- Po co ci on?
- Ciągle tylko pytasz: po co i po co. Potrzebuję i już.
Kapitan westchnął i wyminął Łowcę. Kazał mu iść za nim.

niedziela, 8 września 2013

Transport cz.1



Tej nocy dotarła łódź, która miała zabrać ciała. Oczywiście Łowcy musieli przy tym być.
Łódź podpłynęła kilka minut po północy. Był to raczej większy kuter rybacki niż łódź. Miał pomieścić sześcioro ludzi i trzy ciała, a do tego nadawał się idealnie. Marynarze i załoga kutra połączyły ze sobą statki linami przywiązując łódź do jednej z drabinek. Kapitanowie przynieśli ciała spakowane w czarne worki. Nosze przywiązano i powoli spuszczono je na dół. Załoga kutra złożyła ciała pod pokładem w specjalnie przygotowanej chłodni. Zanim rozłączono oba statki Łowcy zeszli na dół by podpisać dokumenty.

wtorek, 3 września 2013

Oko cyklonu



Po śniadaniu Russell udał się na mostek, a jego przyjaciel musiał zadzwonić do Tess. Długo nie mógł się zebrać. Kręcił się po statku, łaził wszędzie, bez najmniejszego sensu. Oficjalnie: zwiedzał. Znalazłszy się na pokładzie po raz dziesiąty tego dnia, podszedł do barierki i przez chwilę popatrzył na bezkresne wody oceanu. Wyjął telefon i wybrał numer do pośredniczki.
Odebrała zaspana Tess. W końcu nie przywykła wstawać o wczesnych godzinach porannych. A była dopiero 11.30.

poniedziałek, 2 września 2013

Cisza PO burzy



Connor nie spał spokojnie tej nocy. Miał koszmar.
Stał na polanie leśnej wraz z Lily i Gabrielle. Dziewczynki przeraźliwie się czegoś bały pomimo, że wokół było absolutnie cicho. Szerszeń nerwowo rozglądał się wokół siebie. Nic. Tylko nieprzenikniona ściana lasu. Nagle usłyszał szelest po swojej lewej. Wyjął pistolet i wymierzył w tamtym kierunku. To była zmyłka.

niedziela, 1 września 2013

piętno przeszłości cz. 3



Pobiegł do pralni. Tam na posadzce tuż obok trupów tych bestii leżał Spencer.
- Ej, Spence, wstawaj! – Russell szarpnął nim i odwrócił do siebie.
- Nie… mogę. Ugryzły mnie. Spójrz. – Oderwał dłoń od wielkiej rany na jego ramieniu.
- Spokojnie, zagoi się…
- Jeśli zdążyłeś się już zorientować, to są  chodzące trupy. Już zdążyły mnie zarazić wszystkimi możliwymi chorobami istniejącymi na tym świecie.
- Wyjdziesz z tego…
- Wcale nie. – Pokręcił głową. - Russell? – Odezwał się po krótkiej chwili milczenia.
-  Tak?
- Mogę mieć do ciebie małą prośbę.
- Jasne.