Była
trzecia nad ranem, kiedy Łowcy zostali wyrwani ze snu. Oczywiście Russell tak
się rozepchnął, że Connor został zmuszony do spania na skraju łóżka. O kołdrze
mógł jedynie pomarzyć.
Obudził
ich przeraźliwy krzyk jakiejś kobiety. Ocknęli się jednocześnie. Szerszeń
spadł z posłania.
- Nic ci
nie jest? – Spytał Russell.
- Nie. Co
to było? – Rozejrzał się wokół siebie.
- Nie
wiem, ale musimy to sprawdzić. Mam złe przeczucia.
Obaj
zerwali się na równe nogi i ruszyli w stronę stolika, przy którym stały
nesesery z ich broniami. Connor szybko przełożył paski kabur przez ramiona i plecy, po czym zabezpieczył je z przodu grubszym
paskiem. Do kieszonek swoich spodenek włożył dwa magazynki. Russellowi złożenie
karabinu snajperskiego nie zajęło piętnastu sekund.
- Ruszamy. – Rozkazał starszy z nich.
Wybiegli z pokoju. Znów usłyszeli rozdzierający ciszę krzyk. Tym razem męski.
- Ruszamy. – Rozkazał starszy z nich.
Wybiegli z pokoju. Znów usłyszeli rozdzierający ciszę krzyk. Tym razem męski.
- Tam. –
Blondyn wskazał lufą swej broni kierunek, w który mieli zamiar się udać.
Ruszyli
biegiem, po czym zbiegli po schodach na dół. Wpadli na korytarz 2 podpokładu z
kajutami II klasy. Ludzie zaczęli wychodzić z pokoi, jednak gdy zobaczyli
dwójkę pędzących przed siebie młodzieńców z bronią w ręku, chętnie ustępowali.
Tylko jedna stara kobieta w szlafroku i papilotach na głowie, która dopiero co
wyszła ze swojego lokum, nie zauważyła dwójki mężczyzn. O mało jej nie
stratowali. Wyminęli ją bardzo zwinnie i zgrabnie niczym dwa koty przeszkodę.
-
Wybaaacz!- Krzyknął chłopak z ciemnymi włosami.
Wreszcie
dobiegli do kajuty, za drzwiami której miała miejsce straszliwa rzeź.
Russell
zdecydowanym szarpnięciem otworzył drzwi i wpadł do środka. Connor był tuż za
nim. Zatrzasnął drzwi.
W pokoju
było 6 demonów. Ciało kobiety, której krzyk słyszeli przed dwoma minutami,
leżało bezwładnie koło łóżka, a jej wnętrzności były rozciągnięte po całej
podłodze kajuty. Demon Czwartego Kręgu unosił się tuż pod sufitem, trzymając w
swych szponach mężczyznę. Jeden z demonów Trzeciego Kręgu zdążył już rozpruć
brzuch ofiary i ją wypatroszyć. Pomioty zabierały się za ciepłe jeszcze flaki
mężczyzny. Pozostałe piły krew poprzedniej ofiary. Gdy Łowcy wpadli do pokoju,
facet jeszcze żył i właśnie oglądał swoje jelita.
Działali
jak jeden mechanizm. Russell obrał za cel 4-Kręgowca. Wystrzelił. Raz.
Wystarczyło. Potwór został pozbawiony głowy. Potem pomógł przyjacielowi, który
w tym samym czasie zajął się potworami 1 i 3 Kręgu. Starcie nie trwało dłużej
niż 20 sekund.
Za
drzwiami zbierali się ludzie zaciekawieni całą sytuacją i przyciągnięci
wystrzałami. Komentowali całe zajście, opowiadali sobie nawzajem o tym, jak
zostali obudzeni. W końcu przybiegł ktoś z załogi statku. Skorpion miał już
wyjść i uciszyć zbierający się motłoch, kiedy nagle usłyszał przeraźliwy płacz
dziecka. Pod jednym z okien kajuty siedziała mała dziewczynka. Właśnie do niej
dotarło, co się stało.
- Stań
przy drzwiach i pilnuj, żeby nikt tu nie wszedł. - Polecił Connor. Russell bez
słowa wykonał polecenie. Młodszy Łowca podszedł do dziecka, zachowując jednak pewien
dystans. Mężczyzna odwrócił wzrok. Nie przepadał za dziećmi.
- Hej
malutka. – Zaczął ciepło. Dziewczynka nie zwracała jednak na niego większej
uwagi. Obserwowała, jak w blasku księżyca połyskiwała krew wylewająca się z
ciał jej rodziców. Łowca podszedł do dziewczynki i zasłonił jej oczy.
- Nie
powinnaś tego oglądać.
Mała,
nadal płacząc, przytuliła się do chłopaka z całych sił i wypłakiwała swoje
koralikowe oczka w jego koszulkę.
- No już,
cichutko, spokojnie. – Mówił do niej spokojnym i przyjacielskim głosem. Od razu
wzbudzał zaufanie. U tej dziewczynki także.
Łowca w
końcu usiadł na kolanach, pozwalając małej się wypłakać. Przytulił ją mocno do
siebie i głaskał dziewczynkę po główce. Dziecko powoli się uspokajało.
- Jak masz
na imię?
- Li… Li…
Lily. – Odparła, łkając i przecierając oczy piąstkami.
- Masz
prześliczne imię. Wiesz, od dzisiaj będę twoim starszym braciszkiem. Zaopiekuję
się tobą, a w razie potrzeby obronię. Dobrze?
Dziewczynka
popatrzyła na niego maślanym wzrokiem.
. Był dla niej niczym anioł, który będzie się nią
opiekował. Od razu przekonała się do tego młodzieńca.
- Mhm. –
Mała pokiwała głową.
- Chodźmy
stąd. – Powiedział do swojego przyjaciela czuwającego pod drzwiami.
Wziął
dziewczynkę na ręce, a jej twarz przycisnął do swojej szyi tak, aby nic nie
widziała. Ruszył ku wyjściu. Przyjaciel otworzył mu drzwi.
Kiedy
ludzie zobaczyli uzbrojonych mężczyzn i dziecko skąpanie we krwi podnieśli
straszny krzyk.
- Ło Jezus
Maryja!!! Co się stało?
- Matuchno
kochana!
- Wszyscy
Anieli Pańscy!
Z każdym
oddechem motłoch robił coraz większy hałas, wcale tym nie pomagając.
- Co tu
się stało? – Zapytał chłopak z obsługi statku.
- Ruszaj
dupsko i biegiem mi po kapitana! - Ryknął Russell. Chłopak nie zamierzał się
sprzeciwiać.
W Łowcy
było coś, co onieśmielało ludzi i zmuszało ich do słuchania, kiedy mówił.
Zacięcie przywódcze. Gdy ktoś patrzył w jego oczy od razu widział w nich
bezwzględnego przywódcę narodu. No i oczywiście jego wygląd zewnętrzny. Jak
ktoś mógł sprzeciwić się wysokiemu, dobrze zbudowanemu i groźnie wyglądającemu
facetowi, który i tak był już wkurzony całą zaistniałą sytuacją? A w dodatku
komuś z bronią w ręku? Nieszybko znajdzie się taki odważny szaleniec.
- Pójdę po
chemię. – Powiedział blondyn i ruszył w kierunku ich kajuty. Connor
kiwnął tylko głową.
- Panie!
Co tu się dzieje?! Co to za dziecko? Co tam się stało? – Ludzie przekrzykiwali
się jeden przez drugiego. Nie ułatwiali zadania.
- Zamknąć
się! I jazda do kajut! – Krzyknął gniewnie, lecz nieskutecznie. Popatrzył
na ludzi i szybko znalazł broń na ten bezmyślny tłum. – Nie widzicie, że ta
mała dziewczynka płacze?!
Wszyscy
zamilkli jak zaklęci. Otoczyli Łowcę z dzieckiem na rękach półokręgiem,
przypierając go do drzwi. Brakowało tylko wideł i pochodni.
- Na co czekacie?
- Na
wyjaśnienia. – Odpowiedział jeden z odważniejszych pasażerów.
- Nie ma
czego wyjaśniać. Rozejdźcie się do kajut. Albo nie… Stójcie tak sobie do
usranej śmierci. I tak wam nic nie powiem. – Odwrócił głowę i patrzył w bok.
Niektórzy
zniechęceni rozeszli się do swoich pokoi, jednak na korytarzu i tak została
dość liczna grupa gapiów. Korytarzem właśnie nadchodził Russell z małą walizką,
którą mocno ściskał w prawej dłoni.
- Co to za
zbieranina? Mięso rozdają za darmo, czy co? Rozejść się, to nie festiwal! - Wrzasnął.
Tym razem
prawie wszyscy rozeszli się. Zostało kilka najodważniejszych osób. Ciekawscy
wyglądali zza uchylonych drzwi swoich kajut.
- Idź
wszystko przygotować. Ja poczekam na kapitana. – Powiedział Skorpion..
- Ok. –
Chłopak podszedł do młodej, rudej dziewczyny. – Jak ma pani na imię?
- Lisa.
-
Świetnie. Czy mogłaby pani zaopiekować się nią przez jakiś czas? Zaraz po nią
wrócę. – Poprosił i popatrzył na kobietę wzrokiem szczenięcych oczu.
- Ależ
oczywiście.
Chłopak
schylił się do dziewczynki.
- Słuchaj
Lily. Teraz będę bardzo bardzo bardzo zajęty. Zostawię cię pod opieką cioci
Lisy. Zaraz po ciebie wrócę.
- Ale ja
nie chcę!
-
Spokojnie. Za kilka minutek przyjdę po ciebie.
- Ale ja
nie chcę, braciszku! - Dziewczynka gniewnie tupnęła nogą, a na jej twarzy
zagościł przeuroczy grymas oznaczający całkowity sprzeciw dziecka.
- Jak
zostaniesz z ciocią Lisą, to kupię ci jutro największego na świecie, kolorowego
lizaka. Dobrze?
Dziewczynka
rozpromieniła się i kiwnęła głową. Puścił jej małą rączkę, którą ujęła Lisa.
- Dzięki.
– Puścił do dziewczyny zalotne oczko.
- Nie ma
sprawy. – Uśmiechnęła się i lekko zarumieniła.
Popatrzył,
jak dziewczyna i dziecko odchodzą do jej kajuty. Odwrócił się i wziął z rąk
przyjaciela mały srebrny neseser, a następnie wszedł do pokoju, zamykając za sobą
drzwi. Postawił walizkę pod ścianą i zabrał się do sprzątania. Przeciągnął
ciało mężczyzny pod okno kajuty, a jego wnętrzności niedbale włożył do jamy
brzusznej. Ciało kobiety, a raczej krwawe ochłapy, które z niej zostały, zebrał
i położył obok zwłok mężczyzny. Oba trupy przykrył prześcieradłem. Ciała
demonów ułożył w przeciwległym kącie kajuty w małych odstępach. Czekał na
przyjaciela.
Tymczasem
Russell czekał na kapitana statku, który raczył stawić się po 15 minutach.
- Rany
boskie! Co się dzieje? – Zapytał poirytowany. – Zaraz, czy pan był dzisiaj u
mnie w sprawie kajuty? – Spytał po przyjrzeniu się Łowcy.
- Taa…
- Co się
stało?
Russell
popatrzył na chłopaka lodowatym, bezlitosnym wzrokiem seryjnego mordercy.
- Won.
Majtek
biegł tak szybko, że o mało nie zgubił butów.
- Zapytam
wprost: jest pan kapitanem rządowym czy cywilnym?- Spytał blondyn.
Marynarz
rozejrzał się, upewniając, czy nikt go nie słyszy.
-
Rządowym.
-
Świetnie. Jest ktoś jeszcze?
- Reszta
kapitanów.
- To
dobrze. Przydadzą się.
- Do
czego? Dowiem się wreszcie co się stało?
Russell
nachylił się do kapitana i rozejrzał na boki by upewnić się, że nikt nie
podsłuchuje.
- Pana
statek zaatakowały demony. Są ofiary śmiertelne.
Facet
zrobił się biały jak płótno.
- A-ale
jak to?
- Ja i mój
kolega już się ich pozbyliśmy.
- Dzięki
bogu.
Cholera, czy ja jestem na statku z samymi sekciarzami? - Pomyślał
Łowca.
Do
kapitana właśnie dotarło, z kim rozmawia. Mężczyzna jeszcze bardziej zbladł, o
ile można być jeszcze bardziej bladym.
- Rejs
potrwa jeszcze 11 dni. Zanim dopłyniemy do celu, ciała, pomimo umieszczenia ich
w jakiejś chłodni, zaczną gnić. Pan i reszta rządowych ma za zadanie
zabezpieczyć ciała i załatwić im transport. Rozumiemy się?
- Tak
jest!
- A teraz
idź po kapitanów i zabierz trupy, a potem przyślij kogoś zaufanego do
sprzątania pokoju. Truchłami demonów zajmiemy się my. Wykonać!
Kapitan
wyprężył się jak struna, zasalutował i biegiem ruszył po resztę rządowych.
Blondyn
wszedł do pokoju. Connor wszystko przygotował. Zanim przystąpią do pracy, muszą
poczekać, aż zabiorą ciała ludzi. Tym razem kapitanowie byli na miejscu dużo
szybciej. Mieli ze sobą nosze.
- Tam. –
Chłopak wskazał ruchem głowy trupy przykryte prześcieradłem.
Rządowi
weszli do pokoju bez słowa. Położyli przykryte zwłoki na noszach i je wynieśli.
Nikt nie odważył się zajrzeć pod przesiąknięte już krwią płótno. Pierwszemu
kapitanowi zbierało się na mdłości.
- Łazienka
jest tam. – Blondyn kciukiem wskazał drzwi po prawej stronie kajuty. Mężczyzna
wbiegł za nie, po czym przywitał się z sedesem i pożegnał z wczorajszą kolacją.
Kiedy
wyszedł, Łowcy zabrali się za robotę. Connor otworzył neseser. W środku było
kilkanaście buteleczek z odczynnikami oraz podstawowy sprzęt laboratoryjny.
Wyjął cztery z nich, małą probówkę, zakraplacz i parę lateksowych rękawiczek. Do
szkła wpuścił dwadzieścia kropli pierwszego specyfiku, po dziesięć kropli drugiego i trzeciego
i trzy krople czwartego. Zatkał naczynie korkiem, a następnie delikatnie
zamieszał. Pochował odczynniki i zamknął neseser.
Russell w
tym czasie wyjął z szafy kilka ubrań, zwinął je i związał sznurkiem znalezionym
w jednej z walizek. Przeciągnął go pod uchylonymi drzwiami i wyciągnął na
korytarz. Uszczelnił dwa okna taśmą klejącą i ubraniami. Pokój został
odizolowany od dostaw świeżego powietrza.
- Już? –
Zapytał Connora po chwili. Chłopak w odpowiedzi kiwnął głową.
Blondyn
wyszedł z pokoju, zabierając walizkę z odczynnikami i kilka ciuchów. Szerszeń podchodził
do każdego trupa potwora i na kilku kluczowych miejscach jego zwłok puszczał po
kilka kropli mieszanki z probówki. Skończywszy pracę wybiegł z pokoju, bo
pierwsze ciała zaczęły reagować z silnym kwasem.
- Zamykaj!
– Krzyknął do Russella.
Mężczyzna
trzasnął drzwiami. Łowcy złapali za sznurki i przyciągnęli zwinięte
ubrania pod szczelinę w drzwiach, uszczelniając je. Dla dodatkowego
zabezpieczenia ułożyli jeszcze te ciuchy, które zabrał Russell. Zmordowani
usiedli pod drzwiami. Czekali, aż będzie po wszystkim. Po kilkunastu minutach
weszli do pokoju. Po trupach nie było ani śladu. Substancja skutecznie
rozpuściła ciała potworów. Prócz tego, że pokój był skąpany we krwi, to
wszystko było już w porządku. Można sprzątać.
- Wracajmy
już. – Powiedział Connor.
- Dobra,
tylko nie zapomnij odebrać dzieciaka od tej rudej ślicznotki.
- No tak! –
Uderzył się rozłożoną dłonią w czoło. Zapomniał. - Racja.
Chłopak
poszedł do kajuty dziewczyny i zapukał. Kiedy drzwi się otworzyły, zza nich
wybiegła dziewczynka. Od razu przytuliła się do swojego nowego przyjaciela.
Connor podziękował kobiecie za opiekę nad małą i załapał dziecko za rękę.
Dołączyli do Russella, a potem ruszyli korytarzem.
Niestety, ale na Twoim blogu nie ma specjalnej zakładki, dlatego umieszczam mój komentarz tutaj.
OdpowiedzUsuń{SPAM}
Reklama (z łac. reclamo, reclamare) – informacja połączona z komunikatem perswazyjnym. Zazwyczaj ma na celu skłonienie do nabycia lub korzystania z określonych towarów czy usług, popierania określonych spraw lub idei (np. promowanie marki).
źródło: www.wikipedia.pl
REKLAMOWNICA to miejsce, gdzie w prosty sposób możesz zareklamować swoje opowiadanie, ocenialnię, analizatornię bądź poradnik. Skorzystasz z takiej okazji?
reklamownica.blogspot.com!
Dziękuję bardzo za link. Skorzystam :)
UsuńOczywiście nie ma za co :) Przypominam, że jednym z warunków darmowej reklamy na REKLAMOWNICY jest dodanie buttonu/linku do odpowiedniej zakładki/paska bocznego.
UsuńPozdrawiam,
Veronika