Kolejnego dnia byli już w stanie
gotowości. Szef, póki co, niczego od nich nie chciał, więc poszli na siłownię.
Sala była dość duża i nawet nieźle wyposażona jak na tutejsze standardy. Stało
tam wiele przyrządów do ćwiczeń. Atlas, rowerki, bieżnie i wiele innych.
Niektóre sprzęty sprowadzono nawet ze Starego Świata. A się Centrala szarpnęła.
Stały tam również stojaki z gryfami i ciężarami, ławeczki do ćwiczeń oraz
drążki do podciągania się. Russell dorwał się do jednego z nich, a Connor
szykował sobie ciężary do podnoszenia. Na każdej stronie gryfa zawiesił ciężar
30 kg. Oba stanowiska były na dwóch końcach siłowni. Przestawili stojak z
drążkiem w pobliżu ławeczki. Byli gotowi do ćwiczeń.
- Tam jest mała lodówka. – Chłopak
wskazał jeden z kątów pomieszczenia. Poszedł tam, by sprawdzić, co kryje w
środku mała, biała lodóweczka. Z jej wnętrza wyjął dwie butelki z idealnie
schłodzoną wodą. Jedną dał przyjacielowi.
- Dzięki. – Postawili swoje butelki
przy swoich stanowiskach.
- Rozgrzewamy się? – Zaproponował blondyn.
.Chłopak kiwnął głową na znak zgody
i tradycyjnie zaczęli od krążeń ramion.
- Ciekawe, kiedy dostaniemy jakieś
zlecenie. – Zastanowiał się Russell.
- Adam powiedział, że jest tu trochę
roboty. – Wykonywali ćwiczenia rozgrzewające stawy łopatkowe. – W końcu po coś
nas tu ściągnął. – Odparł Connor.
- A jak myślisz, kim będzie nasz
pośrednik?
- Nie wiem. – Robili skłony. – Tu
zaczynają się schody.
- Dlaczego?
- Sam pomyśl. – Usiedli na podłodze
i wykonywali ćwiczenia rozciągające. – Mamy super szefa, nieźle urządzony
pensjonat tylko do naszej dyspozycji, dobre warunki umowy. Wszystko jest super,
więc teraz coś musi się spieprzyć.
- Dramatyzujesz. Facet zdążył nas
poznać, więc raczej nie da nam jakiegoś nudziarza w pulowerku albo zrzędy w
koku i garsonce.
- Albo drugiej Tess. – Palnął
Connor, po czym obaj Łowcy roześmiali się. Wstali. Złapali się za barki i
wykonywali skłony. – Mam nadzieję, że to nie będzie ktoś, kto oskubie nas, a
przede wszystkim ciebie, jak ona. Ej – zagaił po chwili – a dlaczego zgodziłeś
się na jej warunki?
- Bo miała fajne cycki. –
Odpowiedział blondyn, po czym znów wybuchli śmiechem.
Connor usiadł.
- Dociągnij mnie. – Poprosił kumpla.
Blondyn położył mu kolano między jego łopatkami i napierał na jego plecy swoim
ciężarem. - Ile mu damy?
- Nie więcej niż 20%
- Stop. – Connor wstał, a na ziemi
usiadł Russell. Chłopak położył dłonie na jego łopatkach i opierał się na nich.
- Ale to i tak dużo. – Powiedział po
chwili.
- Wolisz warunki, jakie postawiła ci
Tess?
- Oczywiście, że nie.
- Stop. – Powiedział Russell.
Chłopak przestał napierać. Skorpion wstał z podłogi.
Po rozgrzewce mogli zacząć
ćwiczenia. Connor położył się na ławeczce, a blondyn zdjął mu gryf z trzema
dziesięciokilogramowymi obciążnikami po każdej stronie i ułożył w jego rękach.
Mężczyzna podszedł do drążka, podskoczył i złapał się go, po czym zawiesił się
na nim nogami. Lekko je zgiął w kolanach, by nie spaść. Robił brzuszki. Kiedy byli w
trakcie drugiej serii, ktoś zapukał do drzwi siłowni.
- Kto tam? – Russell zapytał osoby
stojącej za drzwiami.- Spodziewasz się kogoś? – Zwrócił się do kumpla.
- Nie. – Connor odłożył ciężar, po
czym usiadł na ławeczce i otarł ręcznikiem pot z czoła.
- Jestem Sophie i chciałabym z
panami porozmawiać. – Zza drzwi odezwał się damski, wysoki głos.
- Wejdź proszę.
Do sali weszła młoda dziewczyna. Nie
była wysoka, trochę niższa od Connora. Miała brązowe, sięgające do jej
szczupłych ramion brązowe włosy i na prosto ściętą grzywkę. Na małym nosku spoczywały okulary bez oprawek w kształcie elipsy, a za nimi przepiękne piwne oczy wycięte na kształt migdałów.
Od jej oczu wspanialsze były tylko smukłe, zgrabne nogi. Jej piersi może i nie
były tak wielkie jak donice Tess, ale i tak wyglądały bardzo atrakcyjnie. Idealnie
pasowały do figury dziewczyny. Była ubrana w biurowy uniform. Granatowy żakiet
z białymi, dużymi guzikami, pod nim biała bluzeczka, czarna spódniczka do kolan
z małym rozcięciem po lewej stronie i buty na płaskiej podeszwie. W
przeciwieństwie do szefa wyglądała bardzo profesjonalnie. W rękach trzymała
kilka papierów. Była trochę oszołomiona. Nie tylko ona. Connor akurat pił wodę,
a Russell wisiał na drążku. Chłopak, gdy na nią spojrzał, wypluł płyn z ust
oblewając sobie koszulkę, a blondyn wyprostował nogi i upadł na ziemię.
- O matko! Nic panu nie jest? –
Przeraziła się Sophie. Łowca podniósł się na klęczki i poruszając ustami
bezgłośnie powiedział coś do kumpla.
- Ale niunia. – Chłopak wyczytał z ruchu warg kolegi. Tylko
przewrócił oczami. - Nic mi nie jest. – Wstał i stanął obok kolegi. Pomasował
się po głowie. – Dzięki za troskę.
- Może porozmawiamy w bardziej
sprzyjających warunkach? – Zaproponował Connor. Sophie kiwnęła głową.
Wyszli z siłowni i udali się do
klasycznie wyposażonego salonu.
- Proszę usiąść. – Russell wskazał
dziewczynie fotel. Usiadła na skraju siedzenia. Była spięta. Łowcy zajęli
kanapę.
- W jakim celu przyszłaś? – Zapytał Szerszeń.
- Przysłał mnie tu szef. Od dzisiaj
będę waszą pośredniczką.
O wilku mowa – Pomyśleli obaj.
- Świetnie. Pozwól, że się
przedstawimy. Ja jestem Russell, a to – wskazał przyjaciela ręką - Connor.
- Miło mi panów poznać. Co będzie
leżało w moich kompetencjach?
- Hm, pomyślmy… Przede wszystkim
będziesz musiała załatwiać nam zlecenia. Zewsząd. Wszystkie, jak lecą. No i
będziesz musiała negocjować z szefem o naszych płacach. Najlepiej jak
najwyższych.
- Zewsząd?
- Jasne. Nie lubimy pracować tylko w jednym okręgu.
- Kantonie. - Poprawił go brunet, a Skorpion przewrócił oczami
- Rozumiem. Coś jeszcze?
- Ile chcesz od zlecenia? – Spytał
Connor.
- Ale co: ile? Ile czego? – Była
szczerze zdziwiona.
- No… Ile chcesz pieniędzy od
każdego zlecenia?
- Ale ja. Nie… Nie wiem. – Odparła
zaskoczona. Nie była przygotowana na coś takiego. Szef nic o czymś takim nie
wspominał.
- To ile chcesz?
- No nie wiem. 10% ? – Nie wiedziała
co powiedzieć. Connor akurat pił wodę z butelki. Wpuścił rybkę i trochę oblał
się po brodzie. Wodę otarł ręką. Przysiągł sobie, że już nigdy nie napije się
niczego, kiedy będzie rozmawiał z Sophie. Russell szeroko otworzył oczy i
uniósł brwi najwyżej, jak to tylko możliwe.
- Za dużo?
- Nie! – Powiedzieli jednocześnie. –
Idealnie. – Dodał starszy mężczyzna.
- Umowa stoi? – Spytał się Connor
wszystkich zebranych.
- Stoi. – Odpowiedział bez wahania
blondyn.
- S-stoi. – Odparła dziewczyna.
- Od kiedy zaczynasz?
- Od teraz.
- Świetnie.
- Tak w zasadzie, to mam już dla was
jedno zlecenie.
- Już? – Zdziwił się Skorpion.
- Uhm. Szef zlecił wam pozbycie się
demonów z miasta. – Podała im dwa foldery. W środku były dane odnośnie zlecenia.
Pobieżnie je przejrzeli.
- Ile dostaniemy?
- Za każdego zabitego demona 10 rin.
Bierzecie?
- Jasne! – Obaj byli wniebowzięci. –
Dziękujemy ci ślicznie. – Russell uścisnął dłoń dziewczyny. – To my lecimy. –
Wybiegli z pokoju cali w skowronkach.
Po trzydziestu minutach byli gotowi.
Każdy uzbrojony po zęby i obładowany nabojami. Ruszyli do szefa.
- Idźcie. – Zgodził się. – Tylko
uważajcie na cywili. I nie zaczynajcie od Centrum. Tam idźcie dopiero po
zmroku.
- Okay. – Uśmiechnęli się i wyszli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz