niedziela, 6 października 2013

Stare znajomości nadal aktualne



Dwa dni później Russell i Tess musieli przechwycić posłańców, by przekazać im swoje przesyłki. Oboje osiągnęli swój cel dzięki dużej sile perswazji. Pośredniczka użyła kilku swych atutów i wdzięków, aby uwieść kuriera. Znała mężczyzn na wylot. Wystarczy tylko założyć spódniczkę z przesadnie długim rozcięciem na udzie i trochę za bardzo rozpiąć koszulę, aby facet zrobił dla ciebie wszystko. Łowca polegał na swojej… nietypowej zdolności manipulacji. Wystarczy tylko nastraszyć kolesia tak, aby narobił ze strachu w spodnie i może trochę powymachiwać nożem przed nosem, aby facet zrobił dla ciebie wszystko. Każdy ma swoje sposoby.
 
Po dwóch tygodniach Russell zgodnie z oczekiwaniami otrzymał swoją przesyłkę. Bladoróżowy płyn w litrowym flakonie zachęcał Łowców do użycia go przy następnym starciu z demonami.  Tym razem musieli oszczędzać. W końcu 500 lorenów nie chodzi piechotą, a nie mieli ochoty znów napełnić portfela pośredniczki łatwymi pieniędzmi. Naczynie z feromonem spoczęło w walizce z odczynnikami chemicznymi i  miało tam czekać tak długo, aż któryś z nich będzie potrzebował tej niesamowitej substancji w swojej pracy.
Tego samego dnia otrzymali długo wyczekiwaną zapłatę.
- No, to teraz musimy rozliczyć się z Sophie. – Powiedział Connor.
- Faktycznie! Zapomniałbym.
Każdy z Łowców wydzielił 10% od swojej wypłaty i udali się do pośredniczki.
- Dobrze, że Tess nie załatwiła nam tego zlecenia. – Rzucił Russell.
- Wtedy nie upolowalibyśmy aż tyle. – Odparł Connor, po czym obaj roześmiali się.
Znaleźli dziewczynę pracującą przy swoim biurku. Wypełniała jakieś papiery.
- O, witajcie panowie. – Przywitała się. – Co was do mnie sprowadza?
- Dostaliśmy dzisiaj pieniądze za nasze pierwsze zlecenie. – Odpowiedział chłopak. – Proszę, twoja działka. – Położył na blacie biurka pokaźny pliczek banknotów.
- Ile tu jest? – Zapytała zdziwiona pośredniczka. Co prawda szef wspominał jej, że Łowcy oskubali go już pierwszego dnia, ale nie mówił ile dokładnie zarobili.
- 1000 rin. 10%. Zgodnie z umową. – Odparł blondyn.
Brunetka wytrzeszczyła oczy i szybko zamrugała. Przenosiła wzrok z Russella na Connora.
- Wy na serio tyle zarobiliście?
- Nie, na niby. Bierz.
- O-ok. Dzięki, chłopaki. – Schowała pieniądze do torebki.
- To my ci dziękujemy. Narka.
Pożegnali się i poszli zagrać w bilard. Nie mieli dzisiaj żadnego zlecenia ani innej twórczej pracy. Czekali w gotowości na wezwanie.
 
Pewnego cudownego ranka ktoś zadzwonił dzwonkiem do mieszkania Tess. Kobieta o tak wczesnej godzinie jak 11:45 smacznie jeszcze spała. Lekko poirytowana tym, że ktoś wyrwał ją z odmładzającego snu, ociężale podniosła się z łóżka, przetarła oczy i przeciągnęła się. Na swoją seksowną, prześwitującą koszulkę nocną włożyła jedwabny szlafroczek w kolorze błyszczącego srebra, a stopy wsunęła w różowe kapcie z futerkiem. Zaspana ruszyła do przedpokoju. Musiała otworzyć natrętowi te cholerne drzwi i zobaczyć, kto ją nęka. Przed nimi stał pracownik poczty z przesyłką dla niej.
- Tak? – Zapytała półprzytomna.
- Pani Teresa Woodlock? – Zapytał nieco speszony facet. Kiwnęła głową. – Mam dla pani przesyłkę z Nowego Świata.
- O, świetnie. – Szybko się ocknęła na wieść o pieniądzach, które właśnie do niej przyszły. Szykują się udane zakupy.
- Proszę tu podpisać. – Podał kobiecie zaświadczenie odbioru i pokazał, gdzie ma podpisać. Złożyła zamaszysty podpis. – Dziękuję, życzę miłego dnia. – Odwrócił się i ruszył korytarzem.
Blondynka zamknęła drzwi i spojrzała na duże pudełko, które trzymała w rękach. Patrząc na paczkę, poszła do salonu.
- Co to jest? – Usiadła na skórzanej sofie. – Aby wysłać pieniądze wystarczy włożyć je w dużą kopertę.
Postawiła przesyłkę na szklanej ławie i bardzo ostrożnie rozwiązła sznurek. Delikatnie rozwinęła papier wysyłkowy. Powoli uniosła wieko. Musiała zachować szczególną ostrożność. Po tym wrednym blondynie można było spodziewać się wszystkiego. Zajrzała do pudełka. Na samym środku leżały równo ułożone i spięte banknoty. Wyjęła je i szybko przeliczyła. Przynajmniej jej nie oszukali. Jednak w pudełku musiało coś jeszcze być. Biały papier, który je wyściełał, wybrzuszał się w kilku miejscach. Wyjęła te śmieci i oniemiała ujrzawszy cacko leżące na dnie pudełka. Był to srebrny diadem wysadzany kamieniami.  W centralnym miejscu korony znajdował się największy, lekko różowy kamień, a po jego bokach umieszczono dwa mniejsze – białe. Te bez wątpienia były prawdziwe. Resztę tiary ozdobiono mniejszymi, najpewniej fałszywymi kamyczkami. Była przepiękna. Tess włożyła ją na głowę i poszła się przejrzeć. Wyglądała wspaniale. Wróciła do salonu i jeszcze raz zajrzała do przesyłki. W środku była jeszcze mała karteczka złożona na pół. Rozłożyła ją, a na niej równiutkimi literkami napisano kilka słów:
„For Tess, our Beautiful Queen.”



Kiedy Łowcy rozgrywali partyjkę bilarda, zadzwonił telefon. Przy stole był młodszy z przyjaciół, więc blondyn został zmuszony do odebrania.
- Słucham.
- Russell? – W słuchawce zapytał głos Tess. Był dziwny. Taki… podekscytowany.
- Nie. Dodzwoniła się pani do agencji towarzyskiej „Hotel Rozkosz”.
- Żarty trzymają się ciebie jak nigdy.
- To po co głupio pytasz? – Mężczyzna usiadł na komodzie, na której stał aparat. Zapowiadała się ciekawa pogawędka.
- Dla pewności, debilu.
- Taaa… dzięki wielkie. Uprzejma jesteś jak cholera. Po co dzwonisz?
- Dotarła do was moja przesyłka? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Wiedziała, jak Russell tego nienawidzi.
- Oczywiście. – Odparł lekko poirytowany faktem, że został zignorowany. Poranek był zbyt piękny, by go psuć taką błahostką. Tylko głęboko odetchnął. – Postarałaś się jak nigdy. A nasza?
- Oczywiście.
- I jak? Podoba ci się?
- No pewnie, że tak! – Nakręcała się. Uwielbiał to. – Jest cudowny! Ale niepotrzebnie wydawaliście tyle pieniędzy na ten prezencik. Bo domyślam się, że nie był tani.
- Jasneee... A jak dorzuciłbym od nas jakiś badziewny pierścionek, to przy naszym następnym spotkaniu zwyzywałabyś mnie od największych skner.
- Hihi. Masz rację. Dziękuję, jest prześliczny. A najpiękniejsze są w nim te duże kamienie.
- Złożyłem specjalne zamówienie, by je wykonano. Symbolizują naszą trójkę. Największy symbolizuje ciebie, a te mniejsze mnie i Connora.
- A czy ten, który symbolizuje ciebie, nie powinien być brzydszy?
- Haha, śmieszne bardzo.
- Przecież wiesz, że żartuję. Ja kończę. Muszę iść jeszcze do pracy.
- To narka.
- Papulki. I ucałuj ode mnie Connora.
- Nie ma sprawy.
Łowca odwiesił słuchawkę na widełki.
- Czego chciała? – Zapytał chłopak.
Russell podszedł do niego, oparł się o blat stołu i pocałował przyjaciela w policzek. Chłopak szybko zamrugał i uniósł brwi. Niespodziewane zachowanie kolegi bardzo go zaskoczyło.
- Yyy… - Czekał na wyjaśnienia.
- Tess kazała cię ucałować. - Russell uśmiechnął się figlarnie.
- Ale wiesz, że to tylko przenośnia?! - Chłopak spojrzał na niego z rozbawieniem.
- Serio? – Ironizował blondyn. – W życiu bym się nie domyślił.
- Graj. Twoje rozbicie, sukinsynu. – Powiedział chłopak, po czym odsunął się od stołu i dźgnął go końcówką kija, brudząc mu kredą kamizelkę. Uśmiechnął się. Jego przyjaciel był bardzo uroczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz