wtorek, 3 grudnia 2013

Otworzyć, czy nie?



Kiedy Łowcy mieli dzień wolny, siedzieli razem ze swoim gościem w domu. Nie chciało im się nigdzie iść. Neyva jak zwykle czytała książkę, Russell zagłębił się w lekturze gazety, a Connor czyścił broń. Do ich drzwi ktoś zapukał.
- Idź otwórz. – Polecił blondyn.
- Jestem trochę zajęty. Nie widzisz? Sam otwórz. – Odparł chłopak.
- Nie chce mi się wstawać z tego wygodnego fotela. – Mężczyzna jeszcze bardziej rozwalił się w ogromnym fotelu prawie w nim leżąc.
- A żeby cię cholera jasna wzięła. – Szerszeń przerwał czyszczenie lufy i poczłapał do drzwi. Nie zaglądając przez wizjer, otworzył je.
- Connor, Misiaczku!!! – Za drzwiami stała rozpromieniona Tess z diademem na głowie. Rzuciła się na chłopaka i objęła go z całych sił i całowała go po policzkach. Chłopaka zamurowało. – Ale ja się za tobą stęskniłam! Matko, ale się dawno nie widzieliśmy. – Oszołomiony chłopak kiwnął głową i wyszedł na korytarz po walizki przyjaciółki.
- Kto t… - Russellowi odjęło mowę, gdy zobaczył blondynkę w sieni. Nawet przemilczał fakt, że byłą zakryta od szyi po same kostki przez szaro-zieloną sukienkę. Kobieta rzuciła się na niego i całowała po twarzy. – C-co ty tu robisz? – Odsunął jej twarz od swojej.
- Wejdź do środka. – Connor zaprosił Tess do salonu. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie zwróciła uwagi na małą istotkę czytającą książkę.
- Ale ładnie tu macie. – Rozejrzała się po pomieszczeniu i stanęła przed kanapą. W końcu zauważyła Neyvę. – A to kto? – Wskazała dziewczynę głową. Neyva wstała z kanapy i podeszła do kobiety.
- Jestem Neyva. – Ujęła spódniczkę w swoje szczupłe palce i lekko dygnęła, pochylając głowę. - A pani?
- Tess. – Pośredniczka nachyliła się, by dokładnie przyjrzeć się tej małej osóbce stojącej przed nią. Zlustrowała ją od stóp do głów przeciągłym spojrzeniem pełnym podejrzeń. – Russell – odwróciła głowę i spojrzała na przyjaciela – wiedziałam, że wolisz młodsze, ale nie wiedziałam, że aż tak młode.
- Co? Nie! – Facet gwałtowne cofnął się i szerzej otworzył oczy. - Ona jest z Connorem.
- Connor? – Kobieta była lekko zdziwiona. – Ty też? Wiesz, ja cię rozumiem, ale czy ona nie jest trochę za młoda? To chyba podpada pod paragraf…
- Co?! Nie! – Chłopak zarumienił się na całej twarzy. – To nie tak! Ona jest tu tylko gościem!
- Aha… Rozumiem. Gościem. – Pośredniczka wyprostowała się, po czym usiadła w fotelu. Neyva zajęła drugi fotel, a Russell kanapę. Chłopak pospiesznie złożył niedoczyszczoną broń i odniósł do swojego pokoju.
-  Powiedz, co cię do nas sprowadza. – Powiedział blondyn.
- Miałam trochę wolnego czasu, a więc pomyślałam, że wpadnę. Nie mając na głowie takich dwóch osłów, jak wy, ma się więcej czasu dla siebie. Wzięłam krótki urlop.
- Ty? Wzięłaś urlop? Ty – Tess-Pracoholiczka? 
- Owszem. A coś ty taki zdziwiony, co? – Zaczęła się przedrzeźniać.
- Ty przychodziłaś do pracy nawet jak byłaś chora. Zastanawiam się, czy jakbyś wpadła pod pociąg, to czy też byś przyszła.
- Jakbym nadal była waszą pośredniczką to oczywiście.
- Dziękujemy za troskę, wielka łaskawczyni.
Dalsza rozmowa przyjęła inny obrót. Gadali o wszystkim. Opowiadali sobie nawzajem o swoim życiu, jak im się wiedzie i co robią. Gawędzili tak do późnego wieczora. 
Wybiła jedenasta. Łowcy szli kolejnego dnia do pracy, więc dla nich był już najwyższy czas na to, aby położyć się spać.
- My, w przeciwieństwie do ciebie, nie mamy urlopu i musimy iść jutro do pracy. Musimy się położyć spać. – Oznajmił Russell.
- Ok. To… Gdzie ja śpię? – Zapytała Tess.
- Tu. – Skorpion wskazał kanapę, na której siedział.
- Co? Ty chyba żartujesz? – Parsknęła krótkim śmiechem.
- Wolisz spać na ziemi?
- Ale ja nie chcę spać na kanapie. – Splotła ręce na piersiach. Królowa zaczęła zrzędzić jak prawdziwa arystokratka.
- Zmienisz zdanie, jak się na niej położysz.
- Wierzysz w to? – Mężczyzna tylko kiwnął głową i uśmiechnął się.
- Chodź Tess – Connor wstał z kanapy – pokażę ci co gdzie jest.
- Zamorduję was. – Kobieta ociężale podniosła się z fotela.
- Też cię kochamy. – Odparł słodko blondyn i puścił do niej oczko.
Podczas gdy Connor oprowadzał obrażoną na cały świat Tess po mieszkaniu, Russell i Neyva pościelili łóżko. Wielka, trzyosobowa kanapa po rozłożeniu zajmowała 1/3 salonu. Chłopak i pośredniczka wrócili z małej wycieczki.
- To my zostawimy cię samą. Wiesz już co i jak. Dobranoc. – Cała trójka wyszła z pokoju. – Tylko nie siedź za długo przed telewizorem! – Zawołał z korytarza Russell.
- Zamorduję. – Powiedziała do siebie zirytowana blondynka.
Kobieta poszła do łazienki. Umyła się i przebrała w swoją ulubioną, czarną koszulkę nocną. Musiała wyglądać seksownie, nawet kiedy spała. Nie wspominając o obecności dwóch mężczyzn. Wróciła do salonu. Niepewnie spojrzała na łóżko. Nadal nie mogła uwierzyć, że ci dwaj zmusili ją do spania na czymś takim.  Powoli i delikatnie usiadła na rozłożonej kanapie, po czym, zachowując maksimum ostrożności, położyła się. Ku jej zdziwieniu, nie było tak źle. Niedługo po tym kobieta  zasnęła słodkim snem.
Kolejny dzień zaczął się jak każdy inny. Do pokoju Russella wszedł Connor, ponieważ chciał się dostać do łazienki, a ten pokój był skrótem. Skorpion zwlókł się z łóżka i wyprzedził kumpla. Wyszedł z pokoju, po czym chciał otworzyć drzwi toalety, które, ku jego zdziwieniu, były zamknięte. Po krótkiej chwili usłyszał dźwięk spuszczanej wody, a z WC-tu wyszła Tess.
- Wiesz, co to znaczy „prywatność”? – Skarciła go kobieta. Russell od samego rana dostał opieprz. Należał mu się. Niezły początek dnia, nie ma co.
Łowca jej nie słuchał, bo gdy zobaczył przyjaciółkę w kusej koszulce nocnej, która prześwitywała w kilku ciekawych miejscach, pogrążył się w myślach. Zastanawiał się, co taka piękna kobieta robi w agencji pracując za biurkiem. Wyglądała cudownie. Krągłe piersi, długie nogi, ładny tyłeczek, piękne, lazurowe oczy… Kobieta z jej wyglądem mogła robić karierę jako modelka albo jako gwiazda filmów porno. Zawsze tak myślał. Szybko otrząsnął się z tych pięknych myśli.
- Sorki, wybacz. To rutyna. A poza tym w życiu bym nie pomyślał, że wstaniesz o 7 rano.
- Tu jest za cicho. To trochę przytłaczające.
- Wiem, też miałem z tym problem na początku. – Powiedział Russell. Brunet właśnie wyszedł z pokoju blondyna. Nie chciało mu się słuchać pogawędki przyjaciół, więc przepchnął się między nimi i wszedł do toalety. – Ej! Teraz była moja kolej!
- Masz pecha. Rób do wanny. – Chłopak odpowiedział mu zza zamkniętych drzwi.
- Hehe. Zawsze to tak wygląda?
- Nie. Zazwyczaj jestem pierwszy. Idę zrobić kawę. Chcesz? – Kobieta kiwnęła głową i poszła do łazienki.
Po porannej toalecie Łowcy wyszykowali się do pracy i zjedli śniadanie, a Tess i Neyva zostały w mieszkaniu. Dostały trochę gotówki, więc mogły pójść na jakieś małe zakupy.
Około dziesiątej do mieszkania Łowców ktoś zapukał. Blondynka podeszła do drzwi, mając w pogotowiu pogrzebacz do kominka. Schowała go za plecami. Otworzyła. Na korytarzu stała młoda dziewczyna. Kiedy zobaczyła kobietę, była zaskoczona. Tess dyskretnie się jej przyglądała. Na oko miała może dwadzieścia, ewentualnie dwadzieścia jeden lat. Była ubrana według tutejszej mody czyli długą, prostą sukienkę. Jej twarz, której większość zajmował owalne okulary bez oprawek, wyglądała dość dziecinnie. Tess nie miała pojęcia, kim ta dziewczyna mogła być.
- Słucham. – Powiedziała chłodno blondynka.
- Yyy… - Dziewczyna niewiele mogła powiedzieć. Szybko się opamiętała. – To znaczy… - Chrząknęła, bo nie mogła przełknąć śliny. -  Przyszłam do Russella i Connora.
- Muszę cię rozczarować, ale oni wyszli do pracy. Mam im coś przekazać, kiedy wrócą?
- Nie, nie trzeba. Dziękuję. Do widzenia. – Odwróciła się i ruszyła korytarzem.
- Neyva, wiesz, kto to był? – Zapytała Tess, kiedy zamknęła drzwi.
- A kto to był? – Odpowiedziała białowłosa pytaniem na pytanie, nie przerywając czytania.
- Nie wiem, jakaś dziewczyna. Brunetka, ciemne oczy, niewysoka, z okularami na nosie.
- To znajoma pana Russella i Connora. Była tu kilka razy, ale z nią nie rozmawiałam. – Odparła.
Tess tylko wzruszyła ramionami i wróciła do swoich zajęć. Musiała  ugotować obiad i trochę ogarnąć mieszkanie. Oczywiście do pokojów swoich przyjaciół, a zwłaszcza do pokoju jednego wysokiego blondyna o szarych oczach, nie miała zamiaru nawet się zbliżać. Te dwie straszne fleje, które nazywały się jej przyjaciółmi, miały straszny syf w łazience, z której zresztą nie tylko oni korzystali. Musiała sama się tym zająć, bo przecież tamtych „pracoholików” nie doprosiłaby się za milion lat, a Neyva miała już zajęcia na dzisiejszy dzień. No, Connor wiedział, że jest brudno i że należy posprzątać, ale jego współlokator miał nieco inne poglądy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz