Wszyscy wiedli spokojne życie pod
jednym dachem Łowców do czasu, kiedy Neyva nie miała urodzin. Samo święto
zostało uczczone dość skromnie. Oczywiście Russell popisał się swoim talentem
cukierniczym, piekąc dla dziewczyny piękny, czekoladowo-wiśniowy tort. Po
południu wszyscy udali się do cyrku. Dziewczyna cieszyła się jak małe dziecko,
pomimo, że skończyła piętnaście lat. Dzień był bardzo sielankowy, ale i wspaniały.
Wszyscy po dniu pełnym wrażeń chcieli tylko umyć się i położyć spać, zasypiając
głębokim i spokojnym snem. Nie tej nocy…
- Proszę z nami, pani. - Podał jej
rękę.
- Nigdy! – Odpowiedziała bez
zastanowienia.
Connor powoli tracił przytomność.
Ostatkiem sił podniósł uzbrojoną rękę i wymierzył w czoło wampira. Potwór
mocniej zacisnął swe palce na jego szyi. Ostatnie sekundy świadomości
poświęcił na wystrzał. Trafił między oczy. Wampir nie miał szans tego przeżyć.
Łowca upadł na ziemię i stracił przytomność.
Wystrzał zdezorientował drugiego Rozumnego.
Odwrócił on wzrok od swej ofiary na sekundę. Russellowi w zupełności to
wystarczyło. Odsunął od siebie zatrute ostrze i kilkakrotnie wbił swoje dwa
noże w brzuch wampira aż po rekojeść. Pozbawiony życia potwór osunął się na niego, paskudząc człowieka swoją posoką. Blondyn odrzucił jego zwłoki niczym szmacianą
lalkę i chciał ruszyć na trzeciego wampira, kiedy ten złapał dziewczynę i
przytknął do jej gardła sztylet.
- Jeśli chociażby drgniesz, zabiję
ją. – Warknął. Łowca nie miał zamiaru poruszyć choćby najmniejszym mięśniem.
Tymczasem do pokoju bezszelestnie
wślizgnęła się Tess uzbrojona w patelnię.
- A masz! – Krzyknęła, po czym
uderzyła wampira w głowę. Rozumny upadł ogłuszony na ziemię.
- Ładny cios. – Russell cmoknął z
aprobatą.
- Dzięki.
- Masz. – Włożył w jej dłoń dwa
noże. – Skończ.
Skorpion odwrócił się i podszedł do
Connora. Miał ledwie wyczuwalne tętno i nie oddychał. Bez zastanowienia
przeprowadził reanimację. Chłopak odzyskał oddech po trzeciej serii ucisków na
klatkę piersiową i wdechów.
Tymczasem Tess rzuciła jeden nóż na
podłogę, a drugi zważyła w dłoni. Popatrzyła nań niepewnie, a potem na wampira.
Spojrzała przez ramię na przyjaciela, który ratował życie Szerszeniowi. Nie
pomogło jej to. Przez to zdenerwowała się jeszcze bardziej. Przełknęła ślinę i
kucnęła przy potworze. Jednym, zgrabnym ruchem poderżnęła mu gardło. Krew
pochlapała jej twarz i ręce. Odrzuciła broń na bok. Podeszła do Neyvy i
wyprowadziła ją z pokoju. Nie chciała, aby patrzyła na trupy.
Dziewczyna była trochę dziwna. Nie
zachowywała się jak ktoś, kto został napadnięty przez potwory i o mało nie
stracił życia. Przez całe to zajście była spokojna i opanowana, nawet gdy jeden z Rozumnych przystawił jej do gardła nóż. Wyglądała jak
osoba, która wiedziała, kim są agresorzy i szczególnie się tym nie przejmowała. Pośredniczce wydało się to mocno podejrzane, a tym bardziej, że krwiopijcy nazwali białowłosą
swoją „panią”. Kobieta zostawiła ją pod opieką Sophie i poszła do pokoju
Connora, sprawdzić, jak Łowcy się czują. Russell przeniósł chłopaka tu, gdy ten
odzyskał oddech. Siedział przy nim i czekał, aż odzyska przytomność.
Tymczasem Sophie zadzwoniła po
Sprzątaczy. Byli świetni. Przybyli po dziesięciu minutach, a sprzątnęli
wszystko w pół godziny. Nawet wymienili szybę. Złoci ludzie.
Neyva i Russell wiedzieli, że czeka
ich poważna dyskusja, jednak postanowili odłożyć ją na jutrzejszy ranek. Kiedy
Connor odzyskał świadomość, mężczyzna poszedł zmyć z siebie wampirzą krew,
którą pobrudził się podczas starcia, a kobiety i brunet poszli spać. Neyva
długo nie mogła zasnąć. Układała w głowie plan jutrzejszej rozmowy z Łowcami.
Postanowiła, że nie będzie owijać w bawełnę i opowie im wszystko jak na
spowiedzi. Uśmiechnęła się do siebie. Dzięki masie książek, które przeczytała,
miała dobrze rozwiniętą wyobraźnię. Właśnie wyobraziła sobie Russella i Connora
w sutannach, którzy udzielają jej rozgrzeszenia. Myślała, że pęknie ze śmiechu.
Usnęła z wielkim trudem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz