I się zaczęło. Strzelnica, siłownia, zlecenia, dom. I to
wszystko po to, by przygotować się do masakry, która będzie miała miejsce w
najbliższym czasie. Prawdopodobnie w pierwszą bądź drugą noc pełni. Lub nawet
przed. Nikt nic nie wiedział. Łowcy byli przekonani jedynie o tym, że wampiry
nie zaatakują w dzień. Na pewno nie. Nie…
Przez osiem dni przygotowań żaden wampir, ani inny stwór,
nie zapuścił się bliżej do miasta niż na sto kilometrów. Chociaż zdarzały się
przypadki, gdzie Pomioty łaziły po zmroku ulicami miasta. Ale to tylko śmieci,
odpadki, nic nieznacząca kupa gówna, która tylko podrażniała nieludzkie instynkty
Łowców.
W noc pełni nie wystawiono patroli. Kierownik filii chciał,
aby wszyscy jego podwładni byli wypoczęci. Ale tylko Łowcy mogli odetchnąć tej
nocy. Neyva przez cały dzień chciała tylko jednego: aby ta noc nigdy nie
nastała, a potem, po zmierzchu, aby ta noc skończyła się jak najszybciej.
Z każdą minutą stawała się coraz bardziej nerwowa. Leżała na
wznak gapiąc się w sufit, palcami kręciła młynki. Do pokoju wszedł Russell.
Widział, że Neyva bardzo się tym przejmuje. Usiadł na jej łóżku i pogłaskał
dziecko po głowie. Dziewczyna patrzyła się na niego szczenięcym wzrokiem.
- Boisz się? - Spytał cicho. Kiwnęła głową. – Nie bój się.
Będę tu z tobą w trakcie twoich najgorszych chwil w życiu. – Dziewczyna usiadła
na łóżku i objęła mężczyznę w szyi.
- Dziękuję. - Wyszeptała mu do ucha. Po chwili puściła go i
położyła się.
- Śpij dobrze. – Blondyn przykrył ją kocem i pocałował w
czoło. Wstał, po czym znalazł się na swoim łóżku. Chciał poczekać, aż wampir
zaśnie, jednak sen i zmęczenie ostatniego tygodnia go pokonały.
Neyva nie wiedziała kiedy usnęła. Kiedy przemiana się
zaczęła, wiedziała, że się budzi ze słodkiego snu. Obudził ją tępy ból, który
uderzył w głowę. Położyła się na plecach. Przemiana trwała. Jej tętnice
powiększyły się, a krew zaczęła szybciej krążyć po organizmie. Oczy podeszły
jej krwią. Nie wiedziała tego, ale w jej oczach pojawił się złoty, trwały
refleks. Szyja bolała ją tak, jakby ktoś wbijał w nią tysiące zardzewiałych
igieł. Miała ochotę wydrapać sobie tętnice szyjne. Starała się nie hałasować,
by nikogo nie obudzić, jednak kiedy jej kły zaczęły wychodzić, zawyła z bólu.
Leżała na swoim łóżku i zalewała się oceanem łez znosząc to upokorzenie w
milczeniu. Jedynym pocieszeniem był fakt, że nikt tego nie widział. Nie mogła
znieść bólu, a w dodatku wiedziała, że niedługo mężczyzna leżący kilka metrów
od niej, stanie się jej pierwszą ofiarą, a chłopak smacznie śpiący w sąsiednim
pokoju, zaraz po nim podzieli los jej pierwszej ofiary. Instynkt morderczyni
nadciągał, a żądza krwi nasilała się. Postanowiła ze sobą skończyć. Honorowo.
Wydawało jej się, że samobójstwo będzie najlepszym rozwiązaniem w jej
przypadku. Podeszła do drzwi balkonu i zawiesiła się na klamce. Upadła na
kolana, ponieważ jej głowę zaatakowała nowa fala bólu. Podciągnęła się i ledwo
ustała na nogach. Otworzyła balkon.
- A dokąd ty się wybierasz, panienko? – Russell wyszeptał
jej to pytanie prosto do ucha. Oparł się o drzwi i zatrzasnął je.
A jednak widział. - Pomyślała. – Co za wstyd.
- Zostaw… mnie! –
Dziewczyna ciężko oddychała. – Skończę… ze sobą.… Raz na zawsze!
- Uspokój się. – Złapał dziewczynę za ramiona. Głaskał je
kciukami.
- Jak mam się do cholery uspokoić?! – Odwróciła się do niego
i spojrzała mężczyźnie prosto w oczy. Ujrzał w nich przerażenie. – Popatrz na
mnie i powiedz mi, jak. – Jej oczy zaszkliły się.
- Nie wiem.
- Nie potrafię się uspokoić… W obliczu zagrożenia… - Zaczęła
ciężko dyszeć. Mówiła z coraz większym trudem. - które na ciebie czyha… z mojej
strony. Zabiję cię, zanim zauważysz.
- Nikt nikogo nie zabije. – Łowca mówił cichym i spokojnym
głosem.
- Mój umysł przepełnia żądza krwi, która z każdą sekundą… nasila
się. Boję się... że zrobię ci krzywdę… Zostaw mnie i pozwól ze sobą… skończyć.
W ten… sposób uratuję was wszystkich…
- Nigdzie nie pójdziesz. Nie zabijesz nikogo, dopóki z tobą
jestem. Nawet siebie.
- W końcu przestanę się kontrolować…
- I po to masz mnie. – Ścisnął jej ramiona w swym kowalskim
chwycie.
Dziewczyna zaczęła szarpać się w jego uścisku.
- Ja… Nie chcę… Puszczaj mnie! Zaraz oszaleję! – Ból szyi
nasilił się. Ciało domagało się krwi, a przed nią znajdował się cały jej worek.
Był tak blisko, na wyciągnięcie ręki… Wystarczyło tylko nieco się do niego
zbliżyć i… - Russell! Zostaw mnie! – Opadła z sił. Zaczęła płakać. Przytuliła
się do mężczyzny. Objął ją swoimi ramionami i usiedli razem na podłodze. Neyva
cierpiała. Widział to i o dziwo nie sprawiało mu to radości. Przez ten czas,
wbrew woli Łowcy, stała się dla niego bliska, a fakt, że jest wampirem, niczego
nie zmieniał.
- Puść mnie… - Dziewczyna mówiła przez łzy. – Niedługo
stracę nad sobą panowanie. Moje ciało domaga się krwi. Pozwól mi ze sobą
skończyć, zanim to nastąpi.
- Do daj swemu ciału to, czego się domaga – odparł trywialnie.
- Jak? – Neyva była na skraju wyczerpania psychicznego, a te
słowne gierki nie polepszały jej stanu.
- A tak. - Russell odgarnął włosy i nachylił się ku niej. – Rany, co ja robię? – Pomyślał.
- Co do…
- Pij. – Rozkazał takim tonem, który zakazywał odmowy.
- Nie! Wykluczone! Nie zgadzam się. – Zebrała w sobie
resztki sił, które pozwoliły jej na rozpaczliwy protest.
- Jeśli nie wypijesz krwi, twoje ciało tego nie wytrzyma.
Pij, póki możesz się kontrolować.
- Nie, nie chcę. – Łzy spływały jej po policzkach. Kręciła
głową i zaciskała pięści.
- Ale ja chcę. Jeśli to ci pomoże, zrób to.
- Naprawdę? – Ujęła jego głowę w swoje ręce i spojrzeli
sobie w oczy. – Naprawdę tego chcesz?
- Tak.
Wampirzyca zawiesiła się na jego ramionach i zbliżyła do
jego szyi. Łowca przechylił głowę na prawą stronę, naprężając kark. Denerwował
się, bo właśnie miał stać się pożywką. Odszukała jego pulsującą miarowo tętnicę
i wbiła w nią swoje zęby. Piła dość długo, płacząc przy tym. Sprawiało jej to
dużo bólu. Psychicznego. Kiedy przestała, osunęła się na mężczyznę.
- Przepraszam. – Była zbyt wycieńczona, by siedzieć.
- Cieszę się, że ci pomogłem. Wiesz. – Popatrzył na nią. – W
sumie nie było tak źle. Trochę jak ukąszenie komara. No, może dwóch. –
Przytulił ją do siebie. Siedzieli tak, dopóki Neyva nie uspokoiła się i usnęła.
Russell wstał i przeniósł dziewczynę na jej łóżko. Przykrył ją kocem, po czym
pocałował w czoło i wytarł ostatnią łzę, która spłynęła z kącika jej oka. – Śpij
dobrze, Neyva. – Wstał i podszedł do swojego łóżka. Położył się i momentalnie
usnął. Potrzebował dużej ilości snu, ponieważ kolejny dzień mógł być jego
ostatnim, a ta noc jego ostatnią. Kiedy tak o tym myślał doszedł do wniosku, że
ta noc nie mogłaby być wspanialsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz