niedziela, 16 marca 2014

Skleroza nie boli



- Wiesz, mam wrażenie, że o czymś zapomniałyśmy – powiedziała Sophie, gdy wyglądała przez wielkie witrażowe okno, siedząc we wnęce okna znajdującego się nad ładnymi organami osadzonymi w wiśniowym drewnie.
Tess zajęła się opatrywaniem rannych i segregowaniem zapasów. Na górze poza nimi siedziało jeszcze kilku mężczyzn, którzy dopiero co wrócili z miasta i dwie siostry zakonne. Blondynka owijała właśnie rękę jednego z mieszczan bandażem, kiedy doszło do niej to, co usłyszała.
- A niby o czym miałyśmy zapomnieć?
- Sama pomyśl – zeskoczyła z wnęki i miękko wylądowała na parkiecie. -  Nie brakuje ci czegoś? Ja mam jakieś nieodparte wrażenie, że o czymś zapomniałyśmy.
- Ale o czym? Gotowe – poklepała mężczyznę po ramieniu i uśmiechnęła się. Zajęła się skrzynkami z amunicją. – Chłopaki w polu, miasto w miarę możliwości zabezpieczone, ludzie poukrywani po domach i azylach. My, a przynajmniej ja - podkreśliła - opiekujemy się rannymi. Czego jeszcze chcesz?
Sophie przekalkulowała wszystko w głowie.
- Może i masz rację. Może za bardzo się martwię.
- Widzisz? To dlatego, że jesteś młoda. Nie masz jeszcze doświadczenia bojowego i wszystkim się przejmujesz, kiedy nie ma już czym. Przesuń te skrzynki z ubraniami dla potrzebujących.
Dziewczyna wykonała polecenie. Złapała za rant drewnianej skrzyni bez wieka i pociągnęła za sobą. Za wierzchu leżała biała usztywniana koszula z dwoma rządkami małych guziczków.
- Spójrz – brunetka złapała za koszulę i podniosła ją, pokazując koleżance po fachu. – Bardzo ładna, nie?
- Tak, niezła. Pewno po jakiejś szlachciance. Spodobałaby się Neyvie.
- Zapewne…
Obie zamilkły.
- Tess?
- Ta?
- Czy ty też sobie przypomniałaś?
- Owszem.
Biała koszula z jedwabiu powoli opadła na ziemię, ale zanim dotarła do posadzki, pośredniczki znalazły się już na dole. Kobiety szybko przebiegły przez główną nawę i, jakby wystrzelone z procy, znalazły się na podwórzu. Pobiegły ku stajniom i zabrały swoje konie. Pognały je do galopu i czym prędzej ruszyły do mieszkania.

- Niezłe z nas opiekunki, nie ma co! -  Wrzeszczała Tess wniebogłosy, przekrzykując świszczący w jej uszach wiatr.
- Wyprułyśmy z mieszkania jak głupie, a zapomniałyśmy o naszym głównym zadaniu!
- To twoja wina!
- Że co?! – Wrzasnęła Sophie niemalże z oburzeniem.
- Że jajco! Gdybyś nie wyskoczyła z tą swoją misją, siedziałybyśmy na tyłkach i pilnowały małej! A tak to wyszło jak wyszło!
- Chciałam, abyś została, ale nie wiedziałam, że twoje ego jest aż tak kruche! To tylko i wyłącznie twoja wina!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz