niedziela, 13 kwietnia 2014

Misje



Rankiem udał się Do Natarvii. Tym razem nikt nie zatrzymywał go na bramce i bez problemu dostał się do kancelarii. Podszedł do recepcjonisty.
- Przyszedłem po…
- Do ekscelencji – przerwał mu pracownik biura – osobiście. Proszę chwilę zaczekać.
Mężczyzna zapukał do drzwi i wszedł do środka. Po chwili wyszło stamtąd kilku księży. Mieli różne stopnie, od proboszcza do wikariusza. Rafael został poproszony o wejście do gabinetu.
- Ekscelencjo, nie trzeba było… - powiedział na wejściu. Chciał paść na kolano, ale został powstrzymany.
- Daruj sobie, nie ma na to czasu. To zbyt poważna sprawa, aby załatwiać to przez pośredników – dodał po chwili. – Weź ten list – wcisnął mu kopertę do ręki – i jedź jak najszybciej do metropolity Draven. Przekaż do rąk własnych. Masz też glejt – podał mu papier.
- Aż tak poważna sprawa?
- Tak. Jedź już.
- Do widzenia, ekscelencjo.
Wyszedł i szybko wrócił do samochodu. Wcisnął gaz do dechy, która cichutko stęknęła i wrócił do stolicy. Minął trzy patrole, ale funkcjonariuszom nie opłacało się wszczynać pościgu z kimś, kto przekroczył dwieście na godzinę. I tak by go nie doścignęli.
Mimo, że była późna pora, poszedł do episkopatu. Niestety pocałował jedynie klamkę, dlatego udał się do pałacu arcybiskupa. Pomachał glejtem przed kilkoma nosami i dostał się tam, gdzie chciał. Metropolita Giancardo szykował się do snu. Przyjął Rafaela w koszuli nocnej szlafmycy.
- Cóż to za pilna sprawa, skoro śmiałeś się mnie niepokoić, kiedy idę spać, wikariuszu?
- To list z Natarvii. Jechałem tu na złamanie karku, ekscelencja.
Mina księdza zmieniła się ze zdenerwowanej na zupełnie poważną.
- Cieszy mnie twoja gorliwość. Możesz odejść.
Banderotti ukłonił się i opuścił pałac. Arcybiskup usiadł przy biurku w swoim gabinecie i otworzył kopertę. Przeczytał treść listu skrupulatnie co najmniej trzy razy, bo nie mógł uwierzyć. Nie zważając na porę, zadzwonił do kardynała i przekazał wieści. Kolejnego dnia miało odbyć się w tej sprawie nadzwyczajne spotkanie.

- Ja?! Dlaczego? Nie jestem godny by wykonać tak poważne zadanie – powiedział Rafael. Niemalże zerwał się z krzesła
- Ja tylko przekazuję wieści – odparł młodziutki diakon – egzorcysta. – Przyniosłem jedynie list. Mogę już iść, ojcze? Siedzę tu wystarczająco długo, by mój przeor zaczął się niepokoić.
Młodzian przez co najmniej pół godziny próbował wytłumaczyć Egzorcyście, że nic nie wie, nawet treści listu nie zna. Siedział tu tak długo, bo był maglowany pytaniami odnośnie listu.
- Jesteś u wikariusza, w razie czego wyjaśnię twoją nieobecność. Dziękuję ci za ten list i przepraszam za nadgorliwość. Po prostu do tej pory nie mogę uwierzyć w to, co tu jest napisane. Poczekaj chwilę.
- Służę.
Wyjął z sekretarzyka papier listowy i pióro. Szybko acz zgrabnie nakreślił odpowiedź i włożył do koperty. Zalakował i podbił pieczęcią Draven. Swojej jeszcze nie miał.
- Do nadawcy poprzedniego listu. Zmykaj.
Chłopak wyszedł, mrucząc coś pod nosem o tym, że został chłopcem na posyłki. Rafael położył się na łóżku. Za bardzo trząsł się, by móc usiedzieć. Powoli i niespodziewanie odpłynął w krainę snów.
Otworzył oczy, a nad nim znajdował się twarz posłańca.
- Co ty tu, na rany Chrystusa, robisz?! Kto pozwolił ci tu wejść? – Wrzasnął i podniósł się. Diakon postąpił krok w tył.
- Wybacz mi, ojcze, ale arcybiskup wzywa.
- To czemu od razu nie mówiłeś? – huknął na niego. Młodzieniec skulił się.
Zerwał się z posłania i szybko przebrał w czystą sutannę. Chłopak z podziwem oglądał jego blizny zdobiące całe ciało. Nic nie powiedział.
Banderotti przecinał korytarz, nie bacząc na ludzi stojących mu na drodze. Na jego widok szybko się odsuwali.
- Kto się spieszy, to się diabeł cieszy – skwitował Giancardo po wpadnięciu wikariusza do jego siedziby.
- Wybacz mi, księże arcybiskupie. Zasnąłem.
- Nic się nie stało. Chciałem z tobą porozmawiać o twojej misji. Usiądź proszę. – podsunął mu szklankę wody.
- Ekscelencjo – upił łyk, bo zaschło mu w gardle. – Ja…
- Ty – przerwał mu gestem dłoni – właśnie ty – dźgną go kościstym palcem w pierś – możesz tego dokonać. W naszej diecezji, ba! W całym Państwie Kościelnym nie znajdziemy tak cnotliwego, tak oddanego sprawie Egzorcysty głębokiej wiary jak ty. W tobie, młodzieńcze, drzemie ogromna siła i proszę cię, wykorzystaj ją, by ochronić nasz kraj.
- Nie wiem co, powiedzieć…
- Tak. Powiedz Tak i zgódź się. – starzec uśmiechnął się.
Rafael popatrzył najpierw na niego, potem, zażenowany swoim zachowaniem, na swoje buty.
- Zgadzam się. – Odparł po chwili namysłu. Uklęknął, a przełożony położył mu dłoń na głowie i mu pobłogosławił.
- Portal, według naszych badan i obliczeń, otworzy się za miesiąc. Do tego czasu masz inne zadanie.
- Jakie?
- Proszę – wręczył mu folder. – Wszystko jest w środku.
- dziękuje, ekscelencjo.
Banderotti ukłonił się lekko i wyszedł. Wracając do pokoju otworzył teczkę, którą dostał. Spojrzał na to, co znalazł w środku.
- Coooooo?!!!!! – wrzasnął na cały korytarz, kiedy jego mózg przetworzył przekaz. Ci którzy stali niedaleko, obejrzeli się i spojrzeli na Egzorcystę. Był czerwony ze złości, potem zbladł. Wrócił do biura.

1 komentarz:

  1. Miałabym ci za złe zakończenie w takim miejscu, gdybym nie była świadoma tego, że ja pewnie też bym w tym momencie urwała. Mam nadzieję, że długo nie dasz czekać i w następnym odcinku wyjaśnisz tajemniczą zawartość.

    http://scisle-tajna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń