-
Chyba nie myślałeś, że pojedziesz na tak niebezpieczną misję sam? – mina, jaką
miał Banderotti sugerowała, że właśnie tak myślał. – To zbyt duże ryzyko. Nie możemy pozwolić sobie na stratę tak dobrze
zapowiadającego się Egzorcysty.
- No
dobrze, ale – wyciągnął fotografię, która była załączona do dokumentów –
dlaczego na partnera daliście mi to dziecko?! – Cisnął ją z hukiem na blat
biurka. Odsłonił twarz młodziutkiej dziewczyny o głębokim spojrzeniu fiołkowych
oczu. – mam robić za Egzorcystę czy niańkę, na krwawiące serce Pana?! I
dlaczego akurat kobieta? Wiesz, jakie one są, ekscelencjo. Głośne, upierdliwe…
Rafaelowi
nie poprawiło to humoru. On – wieczny samotnik, niemalże pustelnik, miał
pracować teraz z jakąś głupią kobietą. Nie do tego był szkolony przez
piętnaście lat swojego życia.
-
Nie. Nie zgadzam się. Nie chcę nikogo do pomocy – odpowiedział spokojnie.
Najspokojniej jak tylko potrafił w tamtej chwili. – Będzie tylko przeszkadzać.
- Ty
chyba nie wiesz na czym polega zamykanie portalu? Wiąże się to z ogromnym
narażeniem swojego życia. Musisz mieć kogoś, kto będzie krył w tym czasie twoje
plecy. W każdym wypadku, sam nie
pójdziesz.
Wikariusz
był wściekły jak osa. Nie chciał iść na żadną ugodę. Siedział cały czas
nabzdyczony z założonymi rękami.
-
Przeszło ci? - spytał stary Giancardo.
-
Nie.
-
Nie zachowuj się jak dziecko! – starzec walnął pięścią w stół. – Nie działaj
sam, bo zbyt szybko ujrzysz oblicze Pana. Już? – zapytał ponownie
po dłuższej chwili. - Ochłonąłeś?
Rafael
milczał.
-
Dobrze. Milczenie odbieram za potwierdzenie – oznajmił arcybiskup z uśmiechem.
– Christina Ravenga – podjął, gdy Banderotti wyciszył się. – Młoda siostra
zakonna z zakonu sióstr Egzorcystek. Najpierw była w klasztorze sióstr
Miłosiernego Serca, ale w wieku dwunastu lat zażądała przeniesienia do zakonu.
- To
ile ona miała lat kiedy wstąpiła do klasztoru? - zapytał Egzorcysta mocno zaskoczony tym faktem.
-
Cztery. Rodzice ją oddali. I tu mamy problem.
-
Jaki problem?
-
Ona ma dość… sprzeczne poglądy z naszymi. Jak wiesz, nie trafiła pod skrzydła
Kościoła z własnej woli. Jej spojrzenie na sprawy boskie jest… nieco inne niż
ogólnie przyjęte normy. Do tego lubi znikać na kilka dni i sprawia problemy
wychowawcze…
-
Nie dość, że nieodpowiedzialny chuligan, to jeszcze agnostyczka?
-
Niestety. Jednakże te małe błahostki są niczym w porównaniu z jej zdolnościami bojowymi. Jej umiejętności w posługiwaniu się bronią palną
znacznie przerastają twoje, a może nawet moje, kiedy byłem młody. Co prawda
brakuje jej nieco ogłady, ale sądzę, że dasz sobie z nią radę. W końcu to twoja
nowa misja. Nie przejrzałeś papierów?
-
Mam niańczyć jakąś smarkulę przez miesiąc?! – wybuchnął gniewem.
-
Nie. Macie się przygotować, a ty podporządkuj ją sobie. Ma ci być posłuszna
niczym pies. Wierzę, że podołasz temu bardzo trudnemu zadaniu i świetnie się
przygotujecie. Mam rację, Rafaelu?
-
Masz, eminencjo – wycedził przez zęby. Zabrał folder i wyszedł, trzaskając
drzwiami.
-
Czekaj na nią na dworcu jutro o 12:43 – rzucił przełożony, nim Egzorcysta
opuścił w efektownym stylu pokój.
Banderotti
westchnął i udał się na nabożeństwo. Musiał ochłonąć po całej sprawie, a
nigdzie nie znajdzie lepszego ukojenia niż przy rozmowie z Bogiem. Nienawidził
ludzi, a tym bardziej kobiet. Wnerwiające, głośne, wiecznie płaczące i
użalające się nad wszystkim wstrętne płaczki i do niczego
nieprzydatne ofiary losu. Ze wszystkich samic gatunku homo sapiens sapiens szanował tylko Maryję, matkę Chrystusa. A teraz miał przez cały
miesiąc pracować z jakąś małoletnia babą. Niestety nic nie mógł na to poradzić.
Poddał się.
O
umówionej godzinie stawił się na dworcu. Każdy z ośmiu krzyżujących się na dwóch poziomach stacji torów przypominał wielką
oszkloną tubę o wysokim sklepieniu. Całość tworzyła ośmioramienną,
dwupoziomową gwiazdę otoczoną szklaną kopułą. To był największy węzeł kolejowy
w kraju.
Banderotti
czekał na jej przyjazd. Denerwowało go jedynie czekanie. Kręcił się dookoła,
przestępował z nogi na nogę. Ludzi co prawda nieco dziwił widok rozdrażnionego
Egzorcysty, ponieważ zawsze ci wysłannicy Kościoła kojarzyli się z kamienną twarzą. Nikt nie
zaczepiał, nikt nie pozdrawiał, każdy unikał jego stalowego spojrzenia.
Zawiadowca
zapowiedział wjazd kolejki na peron. Rafael podszedł do krawędzi, a po chwili
na tor bezgłośnie wjechał magnetyczny pociąg, gładko hamując. Obserwował każde
wyjście, szukając wzrokiem małej zakonnicy.
-
Pan, ojcze, to Rafael Banderotti, Egzorcysta, zgadza się?
Niemalże
podskoczył na dźwięk swojego imienia. Odwrócił się.
Przed
nim stała szczupła, może dwudziestoletnia blondynka o filigranowej figurze.
Miała lekko zadarty, mały nos, a na nim kilka piegów. Dopiero teraz w jej
warkoczach ujrzał rdzaworude przebarwienia. Była nawet wysoka jak na kobietę, sięgała mu brody.
Ubrała się w letnią sukienkę o niebieskim odcieniu, a jej szczupłe ramiona
zakrywała muślinowa narzutka. Na nogach miała sandałki. Jej fiołkowe oczy o
głębokim odcieniu wpatrywały się w niego z ciekawością.
- A
ty to kto?
W
mózgu pojawiła się niepokojąca myśl
Tylko
nie mów, że…
-
Christina Ravenga, z zakonu Egzorcystek.
Rafael
najpierw nerwowo zamrugał, potem zmrużył oczy.
-
Wyglądasz jak dziwka – warknął na nią. Odwrócił się i ruszył do wyjścia.
-
Hej! Zaczekaj! – zebrała walizy i pobiegła za księdzem. Szarpnęła jego ramię i odwróciła
go.
Sporo
siły jak na takie małe ciałko – pomyślał.
- Co
ty sobie wyobrażasz, co? Obrażasz mnie, bo jesteś księdzem? Bo stoisz wyżej w hierarchii ode
mnie? Nawet nie zechcesz na mnie zaczekać! Dopiero co się poznaliśmy, a ty
zachowujesz się jak jakiś gbur i prostak, wielmożny ojcze – dodała z ironią.
- Zachowuję się tak, bo wyglądasz jak ladacznica – powtórzył zimno. – Potwierdzam fakt.
-
Poza zakonem ubieram się jak mi się żywnie podoba. A skoro dla ciebie wyglądam
jak dziwka to ty chyba prawdziwej nie widziałeś! Nie będziesz mi mówić, co mam
nosić, a czego nie!
Zakonnica w cywilnym ubraniu krzyczała głośno. Irytująco głośno. Nawet świętego Piotra rozdrażniłby ten wysoki, niemalże piskliwy wrzask. Wszyscy obecni na dworcu odwracali się i uciekali wzrokiem ujrzawszy księdza w towarzystwie młodej, atrakcyjnej dziewczyny. A tym bardziej, że wykrzykiwała pod jego adresem obelżywe słowa. Nikt nie chciał być świadkiem tej kłótni.
- A
właśnie, że będę – rozejrzawszy się złapał ją za przedramię i wziął jej walizkę. – Idziemy.
-
Dokąd? I nie szarp mnie! – zaczęła się szamotać. Ludzie udawali, że nie widzą i
nie słyszą.
-
Przestań. Do zakonu, ale najpierw zrobisz porządek z tymi szmatami.
-
Zostaw mnie… - krzyczała i wyrywała się.
-
Zamknij się!
Ostatecznie
wyprowadziła go z równowagi. Szarpnął nią bardzo brutalnie i zawlókł do
hummera. Wrzucił ją na tylne siedzenia, a bagaż ułożył na pace. Wsiadł do
samochodu. Kazał zapiąć pasażerce pasy. Odpalił silnik i wcisnął gaz do dechy by jak najszybciej zabrać ją do siedziby Egzorcystów. Wjechał do hangaru, gdzie stały ich
pojazdy i zaparkował między nielicznymi tu pojazdami. Otworzył drzwi
dziewczynie, ale kiedy tylko wyszła, zaciągnął ją na pakę.
- Co
ty wyrabiasz? Nie mało ci, że upokorzyłeś mnie na dworcu? – zapytała z
wściekłością.
-
Cicho. Przebieraj się.
-
Co? Przy tobie, samcze?
-
Jesteśmy w zakonie. Tutaj obowiązuje strój sakralny.
-
Nie! Nie rozkazuj mi – naburmuszyła się.
Rafael
stracił cierpliwość do niej bardzo dawno temu. Wskoczył na wóz i kucnął nad dziewczyną. Złapał ją za twarz.
- A
właśnie, że będę ci rozkazywał. Właśnie wydałem ci rozkaz – popatrzył na jej
nos. – I będziesz je wykonywać bez zająknięcia, czy to ci się podoba, czy nie.
A teraz ściągaj to.
-
Nie!
-
Dobrze – puścił ją. Roztarła policzki. – Skoro nie chcesz po dobroci…
Usiadł
na jej udach i pchnął na podłogę. Odrzucił na bok narzutkę, bo tylko się
plątała. Christina zaczęła krzyczeć. Przeraźliwie. Wołała pomocy, ale nie było
nawet możliwości, by ktoś ją tu
usłyszał. Rafael złapał za ramiączka jej sukienki i je zerwał, potem ściągnął
materiał w dół, odsłaniając biały, koronkowy biustonosz. Podniósł się i ściągnął
materiał z jej ciała obnażając powoli brzuch, pępek, białe majtki w różowe
paski, zgrabne nogi. Odrzucił go na bok. Ravenga zamilkła, mamrotała jedynie
coś pod nosem. Ksiądz podejrzewał co. Wstał i popatrzył na wypraną z emocji
twarz z góry, triumfując nad ofiarą.
- Co
tam mruczysz? – spytał z drwiną.
-
Już starczy… przebiorę się – rzekła głośniej.
-
Będziesz grzeczna? – kucnął przy niej i
spojrzał w puste, zrezygnowane oczy.
-
Będę.
- A
przebierzesz się?
-
Tak.
Christina
wstała i wygrzebała czarno-biały habit z jednej z walizek. Pospiesznie go przyodziała,
wciągnęła na głowę czepek, ukrywając pod nim włosy, wcisnęła welon, założyła rękawiczki. Zeskoczyła z
paki.
-
Siostra Christina Ravenga gotowa do służby.
-
Cieszę się, siostro. Chodźmy.
Rafael
chciał wziąć jedną z walizek, ale dziewczyna mu zabroniła.
-
Jeżeli teraz chcesz zgrywać dżentelmena, ojcze, to weź inną walizkę. Tę mogę
dotykać tylko ja.
-
Bo?
- Bo
sobie nie życzę, aby jakiś mężczyzna jej dotykał.
Egzorcysta
wzruszył ramionami i złapał rączkę prostopadłościennej walizy. Ravenga wyrwała
mu ją, i odwróciła go do siebie, pociągnąwszy za jego rękę. On miał znudzoną
minę świadczącą o lekceważącym podejściu do jej osoby. Uderzyła go pięścią w
nos, z którego trysnęła krew. Mężczyzna zatoczył się do tyłu
- Co
ty wyprawiasz?! Na zbyt wiele sobie pozwalasz, moja panno. – Krzyknął mężczyzna i
otarł twarz.
- I
kto to mówi?!
Zakonnica
złapała go za sutannę i przyciągnęła do siebie.
- Posłuchaj
mnie, żałosny buraku. Możesz robić ze mną co ci się żywnie podoba. Możesz mnie
poniżać, torturować, brutalnie rozbierać, nawet dziesięć razy zgwałcić. Ale walizki
nie wolno nikomu dotykać. Nikomu! Przeorce, biskupowi, nawet papieżowi nie
wolno je dotykać. A tobie, jakiemuś zafajdanemu wikariuszowi, tym bardziej.
Zrozumiano?!
Rafael spojrzał na jej twarz. Małą, trójkątną, zawzięta mordkę o zaciętym, wbrew pozorom przerażającym spojrzeniu. Dał za wygraną. Klina klinem nie załatwi.
-
Tak – burknął.
-
Świetnie – puściła go i poprawiła zmięty materiał. – Prowadź, ojcze.
Egzorcysta
już wiedział, że będzie ciężko.
Śmiało mogę przyznać, że to najlepszy tekst, jaki przeczytałam na tym blogu. Napisałaś go najzgrabniej ze wszystkich, jest najciekawszy, postaci są bardzo charakterystyczne. Podoba mi się i mam nadzieję, że zrobisz z tego coś dużego.
OdpowiedzUsuń