piątek, 2 maja 2014

Czas powrotu

Czarny helikopter Organizacji pojawił się przed południem. Łowcy, Tess i Adam zbliżyli się do lądowiska i w bezpiecznej odległości poczekali, aż pilot posadzi maszynę na ziemi. Podmuch wiatru rozwiał im włosy i poderwał kobietom sukienki. Furgoczący silnik zgasł, a śmigła powoli zwolniły. Z kabiny wyskoczył wysoki, chody pilot, a z części dla pasażerów trójka Łowców – dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Szybko wymienili serdeczności z kolegami po fachu i udali się za szefem. Nowi pasażerowie dali odpocząć pilotowi i jeszcze chwilę nacieszyli się czystym powietrzem Yeni. W miarę czystym, biorąc pod uwagę, że powietrze na całej planecie jest zanieczyszczone przez dwutlenek węgla, freon i spaliny z samochodów w bardziej cywilizowanych częściach świata.
Władowali się do śmigłowca i odlecieli, zostawiając za sobą mnóstwo wspomnień związanych z tym miejscem. Connor długo patrzył przez szybę na ziemie kontynentu tęsknym wzrokiem. Był bardzo sentymentalnym smarkaczem. Długo rozpamiętywał swoją jeszcze nie zabliźnioną, nawet sielankowa przeszłość, zanim zajął swoje myśli czymś innym, bardziej pasjonującym na przykład czytaniem książki.
Russell nie miał tego problemu. Żył chwilą i czerpał z niej jak najwięcej. A w tej chwili to, czego potrzebował, siedziało po jego lewej i nawijało na palec złoty lok. A to nazywa się szczęście. Praca się znajdzie, ma gdzie mieszkać. Czego chcieć więcej?
Podróż przebiegła spokojnie. Od czasu do czasu pilot zagadywał ich, opowiadając różne zabawne anegdotki lub żarty. Mówił też o sytuacji w Organizacji, która jest nie najciekawsza. Ogłoszono mobilizację wszystkich jednostek, podobno szykuje się grubsza afera, może nawet otwarcie portalu. Ostatnio jeden z nich otworzył się kilka lat wcześniej i nikt nie chciał, by to znów się powtórzyło. Król postawił wszystkie jednostki w Archeonie w gotowości i należało wykonać rozkaz. Pilot i tak wiedział zbyt dużo jak na jego kompetencje, a Łowców te szczątkowe informacje nie zaspokajały. Wiedzieli jedynie, że czeka ich cała masa roboty.
Niebo nad Varholdem było zupełnie inne niż przed kilkoma miesiącami. Wydawało się być bardziej szare i bure niż wcześniej. Chociaż widok miasta z lotu ptaka był niepowtarzalny. Wysokie, szklane wieżowce, drapacze chmur, bogate budowle w różnych stylach architektonicznych a także ogromny kompleks pałacowy i siedziba parlamentu wyglądały jak olbrzymia mozaika ułożona z wielu struktur, poziomów, faktur. Pstrokata i nieco chaotyczna. I wielka.
Pilot posadził maszynę na lądowisku usytuowane na dachu wysokiego wieżowca, w którym mieściła się siedziba główna Organizacji. Drzwi się otworzyły i pasażerowie zdjęli słuchawki oraz rozpięli pasy. Wyszli na zewnątrz. Wiał zimny, nieprzyjemny wiatr porywający ubrania. Troje ludzi ze służby zabrało bagaże i zjechawszy windą, zanieśli na sam dół. Łowców przywitały trzy osoby. Nowi obrońcy stolicy, których poznali już wcześniej, a także nowa, nieznana im twarz wysokiego blondyna o orzechowych oczach. Łowcy przywitali się, a rozpromieniona Tess rzuciła się na blondyna. Podniósł ją obrócił się.
- Ale się za tobą stęskniłam, Zeyne.
- Ja za tobą też. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak nam ciebie brakowało.
Trwali w uścisku dopóki Russell znacząco nie odchrząknął.
- A tak, wybacz – Tess opamiętała się i wyszła z objęć przyjaciela. – Russell, Connor, pozwólcie, że wam przedstawię. Pułkownik Zeyne Wilkins, nowy kierownik Organizacji w Archeonie i na kontynencie Vahara.
- W cywilu, ale zawsze pułkownik – dodał.
- Zeyne, to Russell Skorpion Reewse, Miecz odznaczony Znakiem Zwierzęcia, i baron Connor Szerszeń Davis, Tarcza, odznaczony Znakiem Zwierzęcia.
- Miło mi was poznać – odparł szef i uścisnął z nowymi, bardzo cennymi nabytkami dłonie. – Wierzę, że nasza współpraca będzie owocna.
- Nam także miło widzieć nową twarz na tym stanowisku – odparł Connor za obydwu.
Wszyscy udali się do wyjścia z dachu i wsiedli do windy.
Łowcy podpisali nowe umowy, wprowadzili się do swojego starego mieszkania, które od jakiegoś czasu stało puste. Seth zamieszkał w domku akademickim z pięcioma studentami, a Trevor wynajął kawalerkę w centrum miasta. Związek Russella i Tess kwitł w najlepsze, a między obydwoma zespołami Łowców tworzyły się nowe przyjaźnie. I spięcia.
Życie z czasem wróciło na swoje stare tory. Każdy robił to, co do niego należało, a dni upływały powoli, lecz nie monotonnie. Można powiedzieć wszystko o życiu jakiegokolwiek Łowcy, ale na pewno nie to, że kiedykolwiek jest spokojne czy nudne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz