czwartek, 17 kwietnia 2014

Żądza


- Jakie? – spytał Russell.
- Macie transport. Za tydzień. Znajdę wam jakieś ostatnie zlecenia. W końcu tradycji musi stać się zadość, nie? – uśmiechnął się blado.
- Serio? To świetnie! 
Łowcy spojrzeli się po sobie i zaczęli cieszyć się jak dzieci z cukierka. Nagle Connor zwrócił przyjacielowi uwagę na twarz swojego szefa. Nie była zbyt radosna.
- Ej, Adam, co jest?
- Nic – strapił się. Podrapał po potylicy i udał do wyjścia. – Pożegnajcie się ze wszystkimi i spakujcie się. Na razie – wyszedł, nie czekając na odpowiedź.
- Zachowaliśmy się jak ostatnie dupki – skwitował brunet. – Głupio wyszło.
- No. Jutro pójdziemy, pożegnamy się jak należy, weźmiemy coś mocniejszego, nie sądzisz?
- Po co czekać do jutra? Chodźmy dzisiaj. Zgarniemy dziewczyny i porządnie się pożegnamy.
- Byle nie tak, jak się witaliśmy, bo kolejnego takiego kaca to chyba nie przeżyję – westchnął przypomniawszy sobie ledwie zapamiętany wieczór.
- Nie martw się – Szerszeń poklepał mężczyznę po policzku. – teraz jesteś na uwięzi i wątpię, aby twoja właścicielka popuściła ci pasa – uśmiechnął się łajdacko.
- Szlag – mruknął i wyszedł z mieszkania.


Po małej domówce u Adama, której nikt nie pamiętał, nadszedł czas na przygotowania do wyjazdu. Przebiegały w miarę szybko i sprawnie. Łowcy wykonali swoje ostatnie zlecenia w pojedynkę i pożegnali się ze wszystkimi znajomymi. Spakowali swój malutki dorobek i oczyścili mieszkanie. Porozmawiali z właścicielem lokum o zmianie umowy. Z tym nie było najmniejszego problemu, dzięki czemu Rose zadomowiła się w pokoju swojego brata. 
W domu Sophie skończyła się deratyzacja i wietrzenie, więc mogła wrócić do siebie. Za gościnę dziękowała przez kilka następnych dni. 
Russell i Rose spędzili ostatnie dni razem. Urządzili sobie małe wakacje na wsi, odcinając się od wszystkich. Nikt do końca nie wiedział, gdzie wyjechali.
Connor, Tess i Neyva zostali w mieście. Chłopak spędzał z wampirzą księżniczką dużo czasu. Mimo, że  się zmieniła, nadal była dla niego jak siostra. Tylko z tą subtelną różnicą, że Neyva nie była człowiekiem, ale to mu nie przeszkadzało. Hormony w jej krwi, zwanej złotym płynem, unormowały się, przez co pokazała prawdziwe oblicze. Nie była taka wyniosła i nie traktowała wszystkich z pogardą jak jej ojciec. Jego złoty płyn wymieszał się z jej i jej osobowość wracała powoli do normy. Przestała zachowywać się jak dziecko, może zaczęła szybciej dojrzewać. Jednakże na widok czekolady reagowała tak samo jak wcześniej, tylko to się nie zmieniło. Na jej zachowanie wpływ miała także decyzja Adama. Neyva mogła zostać przy życiu, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy zgodzi się zostać Łowczynią wilkołaków, co wiązało się z tym, że przejdzie szkolenie dla normalnych Łowców. A do czasu ukończenia szkolenia miała zostać pod opieką Rose. Po prostu musiała zmienić swoją psychikę.
Tess poczuła się bardzo osamotniona. Nie wiedziała, gdzie ma się podziać. Mieszkanie całymi dniami było puste i przygnębiająco ciche. Postanowiła zrobić nalot Sophie.
- Co się stało, że raczyłaś mnie odwiedzić? – Zapytała złośliwie brunetka.
- Nie mogę cię już odwiedzić? – Burknęła w odpowiedzi. Nie miała ochoty na utarczki z ta młodą siksą w progu jej mieszkania.
- No wiesz, w ostatnim czasie dałaś mi nieźle w kość. A poza tym zawsze podkreślasz to, że mnie nie lubisz i że cię wkurzam. A zwłaszcza po ataku wampirów stałaś się dla mnie szczególnie nieprzyjemna.
- Ech… - Blondynka głęboko westchnęła. – Uznajmy może moją za przeprosiny, co? Nie potrzebuję większej ilości wrogów. – Odparła zmęczonym głosem. – To jak? Wpuścisz mnie?
Dziewczyna bez słowa wpuściła Tess do swojego niewielkiego mieszkania. Niewielka kawalerka z jednym pokojem i kuchnią. Nic wielkiego, ale zawsze było to coś własnego.
- Ładnie tu masz. Skromnie, ale ładnie.
- Nie zarabiam zbyt dużo. Chcesz coś do picia?
- Herbatę.
- Rozgość się. – Dziewczyna wskazała kobiecie kanapę, a sama poszła do kuchni.
Rany, co ja robię? Będę wyżalać się tej dziewczynie? Cóż, lepsza ona niż ktoś inny. -  Pomyślała blondynka.
Po kilku minutach dziewczyna wróciła z tacą, na której stał porcelanowy imbryczek w niebieskie drobne kwiatuszki i dwie filiżanki z tego samego kompletu.
- Co cię do mnie sprowadza? – Zapytała ponownie Sophie.
- Chciałam z kimś pogadać.
- A Russell i reszta?
- Russell i Rose wyjechali, a Connor i Neyva mają mnie koncertowo w d…nosie. Dlatego przyszłam do ciebie. Chyba, że mam sobie pójść?
- Nie no, jak już jesteś zostań. Ostatnimi czasy czułam się podobnie. Hm… Może napijemy się czegoś mocniejszego?
- A co masz? – Zapytała z zaciekawieniem. Sophie wstała i podeszła do kredensu. Wyjęła z niego butelkę wina i dwa kieliszki.
- Może być? – Uniosła butelkę, by jej gość mógł ją zobaczyć.
- Jasne.
Zaczęły rozmawiać. Szczerze. Z każdą butelką wina, które Sophie miała w swojej piwnicy, coraz bardziej się otwierały… I zaprzyjaźniały. Rozmawiały o tym, że ostatnim czasem są traktowane jak powietrze przez „tamtych dwóch”, przypominały sobie najazd wampirów i wzajemnie robiły sobie wyrzuty, narzekały na swoją pracę, a także na facetów. O mężczyznach miały do powiedzenia najwięcej. Tess pomimo, że była w związku, nie folgowała sobie. Po czwartej butelce wina zrobiło się dość późno.
- Wiesz… kochana – powiedziała Tess – ja się będę… zbierać… Haha – Blondynka, kiedy była pijana, zawsze była bardzo wesoła. Może blondyni tak mają?
- Nie wygłupiaj się… Ciemno jest, jeszcze cię napadną i co?
- Dobra, dobra dam se jakoś radę.
- A jak niby chcesz wrócić?
- A zadzwonię sobie po Connorcia – czknęła i zaśmiała się głośno.
- A przyjdzie?
- Już widzę, jak się o mnie martwi… Zawsze taki jest… To gdzie masz telefon?
- Chodź. – Dziewczyna ledwo podniosła się z fotela. Złapała jeszcze kilka łyków trunku z butelki i pomogła wstać swojej nowej przyjaciółce. Obie chwiejnym krokiem podeszły do telefonu stojącego na szafce pod ścianą. – A znasz, cwaniaro, numer?
- No pewnie, że tak! Poczekaj, pójdę po… notesik! – Głupio się zaśmiała.
Blondynka wróciła z tej niebezpiecznej wyprawy liczącej jakieś kilka metrów zwycięsko niosąc swoją torebkę nad głową. Wysypała jej zawartość na podłogę, głupkowato się przy tym śmiejąc. W morzu przedmiotów wyrzuconych z jej torebki znalazł się mały notes oprawiony w czarną skórę. Przewertowała kartki i znalazła numer do mieszkania Łowców. We dwie z wielkim trudem wykręciły numer. Tess słuchała sygnału połączenia, oczywiście śmiejąc się z każdego piknięcia.
- Słucham. – W słuchawce odezwał się zimny głos Connora.
- No cześć Connorciu mój kochany! – Powiedziała rozbawiona Tess. Sophie, która siedziała obok niej na podłodze, parskała śmiechem.
- Tess? Zaraz… Ty jesteś pijana! Gdzie ty jesteś?
- Może powiem, może nie powiem. – Sophie śmiała się coraz głośniej.
- Nie wygłupiaj się. Mów gdzie jesteś.
- U mojej najlepszej przyjaciółeczki. – Odpowiedziała. Connor zmarszczył brwi.
- No hej, misiaczku! – Sophie wyrwała jej słuchawkę.
- Oddawaj mi słuchawkę! – Tess rzuciła się na dziewczynę. Zapasy trwały krótko, a Connor słuchał pisków i wrzasków obydwu kobiet  z lekkim rozbawieniem.
- Zaraz będę. – Powiedział, kiedy kobiety uspokoiły się. Zakończył połączenie. Poszedł do salonu. – Wychodzę. – Poinformował Neyvę. – Kładź się już. Od czytania przy świecy popsujesz sobie wzrok.
- Dobrze. – Dziewczyna odłożyła książkę i poszła się umyć. – Wróćcie szybko.
Chłopak uśmiechnął się i wyszedł z domu. Przez całą drogę zastanawiał się, co powie Neyvie jak zobaczy Tess w takim stanie. I przede wszystkim co powie Russellowi gdyby zachciało mu się wcześniej wrócić.
Do mieszkania Sophie dotarł w pół godziny. Podszedł do drzwi i zapukał. Otworzyła mu zalana w pestkę brunetka, która ujrzawszy go rzuciła się na niego i zaczęła całować po policzkach.
- Eeeee … - Nie wiedział jak zareagować. Wszedł do środka i zamknął drzwi. Dziewczyna puściła go. – Ja po Tess, ale widzę, że się dobrze bawicie. Może jednak was zostawię?
- Nie, nie, nie. – Powiedziała druga pijana kobieta. – Wracamy. Sophisiu moja kochana! Dziękuję ci. – Podeszła i pocałowały się konwenansyjnie w policzek. – Ale ja już sobie idę.
- Papa.
- No pa.
Blondynka złapała przyjaciela pod ramię i razem wyszli z mieszkania. Chłopak do ostatniego momentu miał nadzieję, że Tess chociaż trochę przetrzeźwieje na zimnym wieczornym powietrzu. W końcu nadzieja umiera ostania. Connor przez całą drogę zastanawiał się, jakim cudem Tess może chodzić w wysokich szpilkach po pijaku i jeszcze nie połamać nóg. To była jedna z odwiecznych zagadek ludzkości.
Do kamienicy dotarli w godzinę. Po schodach wspięli się z wielkim trudem. Doszli do mieszkania po wielu przejściach. Chłopak otworzył drzwi. W mieszkaniu panował mrok. Ku uldze Łowcy Neyva poszła już spać. Kazał pośredniczce zachowywać się cicho.
- Dobrze. Po ci-chut-ku! Jak w grobie będę milczeć!
- Właśnie krzyczysz.
- Przepraszam. Już nie będę.
Chłopak zaprowadził pośredniczkę do swojego pokoju i położył ją na łóżku.
- A co to za zmiana?
- Nie chce mi się rozkładać kanapy. Dzisiaj śpisz tu.
- Ale się nie wyśpię!
- Nie krzycz. Neyva śpi.
- A no tak – zatkała sobie usta rękami.
- Kładź się już. Przynieść ci piżamę? – Kiwnęła głową. Connor wyszedł i poszedł do salonu. Z walizki kobiety wygrzebał jej koszulę nocną. Zaniósł ją do swojego pokoju. - Proszę. – Podał piżamę przyjaciółce.
- Dzięki. Ale wiesz… - Kobieta wstała i podeszła do chłopaka. Przytuliła się. – Nie chce mi się przebierać.
- Puść mnie i się przebierz. Musisz się wyspać. Niedługo, a może nawet jutro wraca Russell. Musisz ładnie się prezentować.
- Ok. Masz całkowitą rację… – Odwróciła się i odgarnęła włosy. – Rozepnij mi sukienkę. – Rozkazała władczym tonem i w miarę trzeźwo zważywszy na jej stan. Łowca przełknął ślinę i rozpiął guziki ciągnące się od karku po krzyż. – Dziękuję. – Tess zdjęła ubranie. Stała przed nim w czarnej, koronkowej bieliźnie. „Przypadkowo” na niego upadła. Złapał ją, a kobieta zawiesiła się na jego ramionach. – Zanieś mnie na łóżko.
- Co? – Connor wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Jestem taka zmęczona. Zanieś mnie. – Podskoczyła i objęła go nogami. Puściła koszulę nocną, która wylądowała na podłodze. Łowca z krępacją złapał ją pod uda i zaniósł na posłanie. Zarumienił się na całej twarzy i po raz pierwszy dziękował wszystkim istniejącym lub nieistniejącym bogom za stworzenie nocy. Kiedy ją położył, kobieta nie chciała go puścić. Został zmuszony do pozostania na łóżku. Aby nie dotknąć Tess, oparł się na łokciach. Wdychał zapach alkoholu pomieszany z wonią drogich perfum, a ta mieszanka działała na niego upajająco niczym najlepszy afrodyzjak. Miał ochotę poddać się woli kobiety, ale ogromnym wysiłkiem oparł się pokusie. Kobieta wzmocniła uścisk i tym samym zbliżyła go jeszcze bardziej do siebie. Ręce zaczęły odmawiać posłuszeństwa, a budząca się w nim żądza nasiliła się.
- Co ty robisz? - Poczuł, jak kobieta całuje go w szyję. Jego oddech przyspieszył. – Puść mnie. Nie wiem, co robisz, ale przestań. – Szarpnął się w jej objęciach. Ledwie panował nad swoim ciałem.
- Nie podoba ci się? Zasmucasz mnie.
- Nie o to chodzi. Jesteś z Russellem. Nie powinnaś. Zostaw mnie i idź spać.
- Czyli nie zostaniesz ze mną?
- Oczywiście, że nie. – Złapał ją za dłonie i je rozplótł. Usiadł na udach blondynki i trzymał ją za nadgarstki. -  Musisz poczekać z tym na Russella.
 - A pocałujesz mnie na dobranoc? – Uśmiechnęła się do niego zalotnie.
Wybałuszył oczy.
- Nie. – Odpowiedział spokojnie, lecz pod maską stoickiego spokoju kryło się przerażenie. Zdradzały go tylko oczy. Gdyby jedynym źródłem światła nie był wchodzący w kolejną fazę księżyc,  kobieta zauważyłaby w nich łajdacki błysk. Puścił ją, a ona objęła go w szyi.
- A jak cię ładnie poproszę?
- Wykluczone. Zostaw mnie.
W tym momencie kobieta podciągnęła się na jego szyi, ale nie zrobiła tego, co zamierzała. Spojrzała w oczy chłopaka i już wiedziała, że ma najlepszego przyjaciela na świecie. Ujrzała w nich niesamowity upór oraz niechęć. Puściła go i położyła się. Chłopak z ulgą zszedł z łóżka.
- Dobranoc, Connor. I dziękuję.
- Dobranoc. Śpij już.
Chłopak wziął ze swojej szafki spodenki do spania i przeszedł do pokoju przyjaciela przez drzwi łączące oba pomieszczenia. Przebrał się i zanim położył się, starł ślad szminki ze skóry. Nie chciał myśleć o tym, co przed chwilą się stało.
Następnego dnia Tess niewiele pamiętała. Udało jej się przypomnieć fakt, że Connor był z nią w jednym pokoju, a to, co się działo, wyparowało jej z pamięci wraz z alkoholem. Zachodziła w głowę, co się stało, ale Szerszeń nie chciał jej nic powiedzieć. Tak długo na niego naciskała, aż chłopak pękł. Zrobiło jej się trochę głupio z powodu swojego zachowania, ale zawsze tak miała po alkoholu. Kiedy jakiś facet był w pobliżu, przystawiała się do niego. Przeprosiła Connora i poprosiła o dyskrecję.
- Jak w grobie będę milczeć. – Powiedział Łowca i szeroko się uśmiechnął. Tess akurat to zapamiętała. Roześmiała się.
Rodzeństwo wróciło ze swojej wycieczki tuż przed wyjazdem. Pośredniczka zdążyła wyleczyć się z kaca. Po powrocie swojego chłopaka nie odstępowała go na krok.


Tak pozwolę sobie dodać, że słowniczek rozszerzył się o nowe pojęcia. Nie wiem czy jest jeszcze coś do wyjaśniania, ale jak by było to czekam na komentarze pod słowniczkiem.

3 komentarze:

  1. Na początku trochę źle się czytało tę część. "westchnął na wspomnienie swoich wspomnień" - to celowe powtórzenie? I: "Wyjechali na wieś za miasto"... ? To tak najbardziej rzuciło się w oczy. Później już było zupełnie normalnie i nic nie rozpraszało. Ten rozdział opowiadania taki raczej.. obyczajowy. Miły i zabawny przerywnik w gąszczu informacji o Łowcach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy to pierwsza część powstała "na kolanie", bo wtedy pisze mi się najlepiej. a reszta powstała dosyć dawno, więc te błędy nie rzuciły mi się w oczy. Przyznam się, że fragment nie został dokładnie sprawdzony (jeśli w ogóle został, bo nawet nie pamiętam), dlatego przepraszam najmocniej i dziękuję za wyłapanie tych błędów, za chwilę je poprawię.
      Cieszę się, że się podobało. Do ostatniej chwili w mojej głowie były wątpliwości, czy wstawić ten fragment w oryginalnej postaci, czy go przeredagować, ale ostatecznie pojawił się w prawie niezmienionej wersji.
      Erviel

      Usuń
  2. Witam, mam ważną sprawę.
    Zakładam spis blogów i chciała bym aby twój też się w nim znalazł. Jeżeli wyrażasz zgodę
    to proszę abyś zgłosił/a się na ten e-mail: kathy.reen286@gmail.com.
    Tam odeślę wiadomość z resztą informacji.
    Kathy

    OdpowiedzUsuń