- Jakie? – spytał Russell.
- Macie transport. Za tydzień. Znajdę wam
jakieś ostatnie zlecenia. W końcu tradycji musi stać się zadość, nie? –
uśmiechnął się blado.
- Serio? To świetnie!
Łowcy spojrzeli się po sobie i zaczęli
cieszyć się jak dzieci z cukierka. Nagle Connor zwrócił przyjacielowi uwagę na
twarz swojego szefa. Nie była zbyt radosna.
- Ej, Adam, co jest?
- Nic – strapił się. Podrapał po potylicy i
udał do wyjścia. – Pożegnajcie się ze wszystkimi i spakujcie się. Na razie –
wyszedł, nie czekając na odpowiedź.
- Zachowaliśmy się jak ostatnie dupki –
skwitował brunet. – Głupio wyszło.
- No. Jutro pójdziemy, pożegnamy się jak
należy, weźmiemy coś mocniejszego, nie sądzisz?
- Po co czekać do jutra? Chodźmy dzisiaj.
Zgarniemy dziewczyny i porządnie się pożegnamy.
- Byle nie tak, jak się witaliśmy, bo
kolejnego takiego kaca to chyba nie przeżyję – westchnął przypomniawszy sobie ledwie zapamiętany wieczór.
- Nie martw się – Szerszeń poklepał mężczyznę
po policzku. – teraz jesteś na uwięzi i wątpię, aby twoja właścicielka
popuściła ci pasa – uśmiechnął się łajdacko.
- Szlag – mruknął i wyszedł z mieszkania.
Po
małej
domówce u Adama, której nikt nie pamiętał, nadszedł czas na
przygotowania do
wyjazdu. Przebiegały w miarę szybko i sprawnie. Łowcy wykonali swoje
ostatnie
zlecenia w pojedynkę i pożegnali się ze wszystkimi znajomymi. Spakowali
swój malutki dorobek i oczyścili mieszkanie. Porozmawiali z właścicielem
lokum o zmianie umowy. Z tym nie było najmniejszego problemu, dzięki
czemu Rose zadomowiła się w pokoju swojego brata.
W domu Sophie
skończyła się deratyzacja i wietrzenie, więc mogła wrócić do siebie. Za gościnę
dziękowała przez kilka następnych dni.
Russell i Rose spędzili ostatnie dni
razem. Urządzili sobie małe wakacje na wsi, odcinając się od wszystkich. Nikt do końca nie wiedział, gdzie wyjechali.
Connor,
Tess i Neyva zostali w mieście. Chłopak spędzał z wampirzą księżniczką dużo
czasu. Mimo, że się zmieniła, nadal była
dla niego jak siostra. Tylko z tą subtelną różnicą, że Neyva nie była
człowiekiem, ale to mu nie przeszkadzało. Hormony w jej krwi, zwanej złotym
płynem, unormowały się, przez co pokazała prawdziwe oblicze. Nie była taka
wyniosła i nie traktowała wszystkich z pogardą jak jej ojciec. Jego złoty płyn
wymieszał się z jej i jej osobowość wracała powoli do normy. Przestała
zachowywać się jak dziecko, może zaczęła szybciej dojrzewać. Jednakże na widok
czekolady reagowała tak samo jak wcześniej, tylko to się nie zmieniło. Na jej
zachowanie wpływ miała także decyzja Adama. Neyva mogła zostać przy życiu, ale
tylko i wyłącznie wtedy, kiedy zgodzi się zostać Łowczynią wilkołaków, co
wiązało się z tym, że przejdzie szkolenie dla normalnych Łowców. A do czasu
ukończenia szkolenia miała zostać pod opieką Rose. Po prostu musiała zmienić
swoją psychikę.
Tess
poczuła się bardzo osamotniona. Nie wiedziała, gdzie ma się podziać. Mieszkanie
całymi dniami było puste i przygnębiająco ciche. Postanowiła zrobić nalot
Sophie.
- Co się
stało, że raczyłaś mnie odwiedzić? – Zapytała złośliwie brunetka.
- Nie mogę
cię już odwiedzić? – Burknęła w odpowiedzi. Nie miała ochoty na utarczki z ta
młodą siksą w progu jej mieszkania.
- No
wiesz, w ostatnim czasie dałaś mi nieźle w kość. A poza tym zawsze podkreślasz
to, że mnie nie lubisz i że cię wkurzam. A zwłaszcza po ataku wampirów stałaś
się dla mnie szczególnie nieprzyjemna.
- Ech… -
Blondynka głęboko westchnęła. – Uznajmy może moją za przeprosiny, co? Nie
potrzebuję większej ilości wrogów. – Odparła zmęczonym głosem. – To jak?
Wpuścisz mnie?
Dziewczyna
bez słowa wpuściła Tess do swojego niewielkiego mieszkania. Niewielka kawalerka
z jednym pokojem i kuchnią. Nic wielkiego, ale zawsze było to coś własnego.
- Ładnie
tu masz. Skromnie, ale ładnie.
- Nie
zarabiam zbyt dużo. Chcesz coś do picia?
- Herbatę.
- Rozgość
się. – Dziewczyna wskazała kobiecie kanapę, a sama poszła do kuchni.
Rany, co ja robię? Będę wyżalać się tej dziewczynie? Cóż,
lepsza ona niż ktoś inny. - Pomyślała blondynka.
Po kilku
minutach dziewczyna wróciła z tacą, na której stał porcelanowy imbryczek w
niebieskie drobne kwiatuszki i dwie filiżanki z tego samego kompletu.
- Co cię
do mnie sprowadza? – Zapytała ponownie Sophie.
- Chciałam
z kimś pogadać.
- A
Russell i reszta?
- Russell
i Rose wyjechali, a Connor i Neyva mają mnie koncertowo w d…nosie. Dlatego
przyszłam do ciebie. Chyba, że mam sobie pójść?
- Nie no,
jak już jesteś zostań. Ostatnimi czasy czułam się podobnie. Hm… Może napijemy
się czegoś mocniejszego?
- A co
masz? – Zapytała z zaciekawieniem. Sophie wstała i podeszła do kredensu. Wyjęła
z niego butelkę wina i dwa kieliszki.
- Może
być? – Uniosła butelkę, by jej gość mógł ją zobaczyć.
- Jasne.
Zaczęły
rozmawiać. Szczerze. Z każdą butelką wina, które Sophie miała w swojej piwnicy,
coraz bardziej się otwierały… I zaprzyjaźniały. Rozmawiały o tym, że ostatnim
czasem są traktowane jak powietrze przez „tamtych dwóch”, przypominały sobie
najazd wampirów i wzajemnie robiły sobie wyrzuty, narzekały na swoją pracę, a
także na facetów. O mężczyznach miały do powiedzenia najwięcej. Tess pomimo, że
była w związku, nie folgowała sobie. Po czwartej butelce wina zrobiło się dość
późno.
- Wiesz…
kochana – powiedziała Tess – ja się będę… zbierać… Haha – Blondynka, kiedy była
pijana, zawsze była bardzo wesoła. Może blondyni tak mają?
- Nie
wygłupiaj się… Ciemno jest, jeszcze cię napadną i co?
- Dobra,
dobra dam se jakoś radę.
- A jak
niby chcesz wrócić?
- A
zadzwonię sobie po Connorcia – czknęła i zaśmiała się głośno.
- A
przyjdzie?
- Już
widzę, jak się o mnie martwi… Zawsze taki jest… To gdzie masz telefon?
- Chodź. –
Dziewczyna ledwo podniosła się z fotela. Złapała jeszcze kilka łyków trunku z
butelki i pomogła wstać swojej nowej przyjaciółce. Obie chwiejnym krokiem
podeszły do telefonu stojącego na szafce pod ścianą. – A znasz, cwaniaro,
numer?
- No
pewnie, że tak! Poczekaj, pójdę po… notesik! – Głupio się zaśmiała.
Blondynka
wróciła z tej niebezpiecznej wyprawy liczącej jakieś kilka metrów zwycięsko
niosąc swoją torebkę nad głową. Wysypała jej zawartość na podłogę, głupkowato
się przy tym śmiejąc. W morzu przedmiotów wyrzuconych z jej torebki znalazł się
mały notes oprawiony w czarną skórę. Przewertowała kartki i znalazła numer do
mieszkania Łowców. We dwie z wielkim trudem wykręciły numer. Tess słuchała
sygnału połączenia, oczywiście śmiejąc się z każdego piknięcia.
- Słucham.
– W słuchawce odezwał się zimny głos Connora.
- No cześć
Connorciu mój kochany! – Powiedziała rozbawiona Tess. Sophie, która siedziała
obok niej na podłodze, parskała śmiechem.
- Tess?
Zaraz… Ty jesteś pijana! Gdzie ty jesteś?
- Może
powiem, może nie powiem. – Sophie śmiała się coraz głośniej.
- Nie
wygłupiaj się. Mów gdzie jesteś.
- U mojej
najlepszej przyjaciółeczki. – Odpowiedziała. Connor zmarszczył brwi.
- No hej,
misiaczku! – Sophie wyrwała jej słuchawkę.
- Oddawaj
mi słuchawkę! – Tess rzuciła się na dziewczynę. Zapasy trwały krótko, a Connor
słuchał pisków i wrzasków obydwu kobiet
z lekkim rozbawieniem.
- Zaraz
będę. – Powiedział, kiedy kobiety uspokoiły się. Zakończył połączenie. Poszedł
do salonu. – Wychodzę. – Poinformował Neyvę. – Kładź się już. Od czytania przy
świecy popsujesz sobie wzrok.
- Dobrze.
– Dziewczyna odłożyła książkę i poszła się umyć. – Wróćcie szybko.
Chłopak
uśmiechnął się i wyszedł z domu. Przez całą drogę zastanawiał się, co powie
Neyvie jak zobaczy Tess w takim stanie. I przede wszystkim co powie Russellowi
gdyby zachciało mu się wcześniej wrócić.
Do
mieszkania Sophie dotarł w pół godziny. Podszedł do drzwi i zapukał. Otworzyła
mu zalana w pestkę brunetka, która ujrzawszy go rzuciła się na niego i zaczęła
całować po policzkach.
- Eeeee …
- Nie wiedział jak zareagować. Wszedł do środka i zamknął drzwi. Dziewczyna
puściła go. – Ja po Tess, ale widzę, że się dobrze bawicie. Może jednak was
zostawię?
- Nie,
nie, nie. – Powiedziała druga pijana kobieta. – Wracamy. Sophisiu moja kochana!
Dziękuję ci. – Podeszła i pocałowały się konwenansyjnie w policzek. – Ale ja
już sobie idę.
- Papa.
- No pa.
Blondynka
złapała przyjaciela pod ramię i razem wyszli z mieszkania. Chłopak do
ostatniego momentu miał nadzieję, że Tess chociaż trochę przetrzeźwieje na
zimnym wieczornym powietrzu. W końcu nadzieja umiera ostania. Connor przez całą
drogę zastanawiał się, jakim cudem Tess może chodzić w wysokich szpilkach po
pijaku i jeszcze nie połamać nóg. To była jedna z odwiecznych zagadek
ludzkości.
Do
kamienicy dotarli w godzinę. Po schodach wspięli się z wielkim trudem. Doszli
do mieszkania po wielu przejściach. Chłopak otworzył drzwi. W mieszkaniu
panował mrok. Ku uldze Łowcy Neyva poszła już spać. Kazał pośredniczce
zachowywać się cicho.
- Dobrze.
Po ci-chut-ku! Jak w grobie będę milczeć!
- Właśnie
krzyczysz.
-
Przepraszam. Już nie będę.
Chłopak
zaprowadził pośredniczkę do swojego pokoju i położył ją na łóżku.
- A co to
za zmiana?
- Nie chce
mi się rozkładać kanapy. Dzisiaj śpisz tu.
- Ale się
nie wyśpię!
- Nie
krzycz. Neyva śpi.
- A no tak
– zatkała sobie usta rękami.
- Kładź
się już. Przynieść ci piżamę? – Kiwnęła głową. Connor wyszedł i poszedł do
salonu. Z walizki kobiety wygrzebał jej koszulę nocną. Zaniósł ją do swojego
pokoju. - Proszę. – Podał piżamę przyjaciółce.
- Dzięki.
Ale wiesz… - Kobieta wstała i podeszła do chłopaka. Przytuliła się. – Nie chce
mi się przebierać.
- Puść
mnie i się przebierz. Musisz się wyspać. Niedługo, a może nawet jutro wraca
Russell. Musisz ładnie się prezentować.
- Ok. Masz
całkowitą rację… – Odwróciła się i odgarnęła włosy. – Rozepnij mi sukienkę. –
Rozkazała władczym tonem i w miarę trzeźwo zważywszy na jej stan. Łowca
przełknął ślinę i rozpiął guziki ciągnące się od karku po krzyż. – Dziękuję. –
Tess zdjęła ubranie. Stała przed nim w czarnej, koronkowej bieliźnie. „Przypadkowo”
na niego upadła. Złapał ją, a kobieta zawiesiła się na jego ramionach. – Zanieś
mnie na łóżko.
-
Co? – Connor wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Jestem
taka zmęczona. Zanieś mnie. – Podskoczyła i objęła go nogami. Puściła koszulę
nocną, która wylądowała na podłodze. Łowca z krępacją złapał ją pod uda i
zaniósł na posłanie. Zarumienił się na całej twarzy i po raz pierwszy dziękował
wszystkim istniejącym lub nieistniejącym bogom za stworzenie nocy. Kiedy ją
położył, kobieta nie chciała go puścić. Został zmuszony do pozostania na łóżku.
Aby nie dotknąć Tess, oparł się na łokciach. Wdychał zapach alkoholu pomieszany
z wonią drogich perfum, a ta mieszanka działała na niego upajająco niczym
najlepszy afrodyzjak. Miał ochotę poddać się woli kobiety, ale ogromnym
wysiłkiem oparł się pokusie. Kobieta wzmocniła uścisk i tym samym zbliżyła go
jeszcze bardziej do siebie. Ręce zaczęły odmawiać posłuszeństwa, a budząca się
w nim żądza nasiliła się.
- Co ty
robisz? - Poczuł, jak kobieta całuje go w szyję. Jego oddech przyspieszył. –
Puść mnie. Nie wiem, co robisz, ale przestań. – Szarpnął się w jej objęciach.
Ledwie panował nad swoim ciałem.
- Nie
podoba ci się? Zasmucasz mnie.
- Nie o to
chodzi. Jesteś z Russellem. Nie powinnaś. Zostaw mnie i idź spać.
- Czyli
nie zostaniesz ze mną?
-
Oczywiście, że nie. – Złapał ją za dłonie i je rozplótł. Usiadł na udach
blondynki i trzymał ją za nadgarstki. -
Musisz poczekać z tym na Russella.
- A pocałujesz mnie na dobranoc? – Uśmiechnęła
się do niego zalotnie.
Wybałuszył
oczy.
- Nie. –
Odpowiedział spokojnie, lecz pod maską stoickiego spokoju kryło się
przerażenie. Zdradzały go tylko oczy. Gdyby jedynym źródłem światła nie był
wchodzący w kolejną fazę księżyc,
kobieta zauważyłaby w nich łajdacki błysk. Puścił ją, a ona objęła go w
szyi.
- A jak
cię ładnie poproszę?
-
Wykluczone. Zostaw mnie.
W tym
momencie kobieta podciągnęła się na jego szyi, ale nie zrobiła tego, co
zamierzała. Spojrzała w oczy chłopaka i już wiedziała, że ma najlepszego
przyjaciela na świecie. Ujrzała w nich niesamowity upór oraz niechęć. Puściła
go i położyła się. Chłopak z ulgą zszedł z łóżka.
-
Dobranoc, Connor. I dziękuję.
-
Dobranoc. Śpij już.
Chłopak
wziął ze swojej szafki spodenki do spania i przeszedł do pokoju przyjaciela
przez drzwi łączące oba pomieszczenia. Przebrał się i zanim położył się, starł
ślad szminki ze skóry. Nie chciał myśleć o tym, co przed chwilą się stało.
Następnego
dnia Tess niewiele pamiętała. Udało jej się przypomnieć fakt, że Connor był z
nią w jednym pokoju, a to, co się działo, wyparowało jej z pamięci wraz z
alkoholem. Zachodziła w głowę, co się stało, ale Szerszeń nie chciał jej nic
powiedzieć. Tak długo na niego naciskała, aż chłopak pękł. Zrobiło jej się
trochę głupio z powodu swojego zachowania, ale zawsze tak miała po alkoholu.
Kiedy jakiś facet był w pobliżu, przystawiała się do niego. Przeprosiła Connora
i poprosiła o dyskrecję.
- Jak w
grobie będę milczeć. – Powiedział Łowca i szeroko się uśmiechnął. Tess akurat
to zapamiętała. Roześmiała się.
Rodzeństwo
wróciło ze swojej wycieczki tuż przed wyjazdem. Pośredniczka zdążyła wyleczyć
się z kaca. Po powrocie swojego chłopaka nie odstępowała go na krok.
Tak pozwolę sobie dodać, że słowniczek rozszerzył się o nowe pojęcia. Nie wiem czy jest jeszcze coś do wyjaśniania, ale jak by było to czekam na komentarze pod słowniczkiem.
Na początku trochę źle się czytało tę część. "westchnął na wspomnienie swoich wspomnień" - to celowe powtórzenie? I: "Wyjechali na wieś za miasto"... ? To tak najbardziej rzuciło się w oczy. Później już było zupełnie normalnie i nic nie rozpraszało. Ten rozdział opowiadania taki raczej.. obyczajowy. Miły i zabawny przerywnik w gąszczu informacji o Łowcach :)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy to pierwsza część powstała "na kolanie", bo wtedy pisze mi się najlepiej. a reszta powstała dosyć dawno, więc te błędy nie rzuciły mi się w oczy. Przyznam się, że fragment nie został dokładnie sprawdzony (jeśli w ogóle został, bo nawet nie pamiętam), dlatego przepraszam najmocniej i dziękuję za wyłapanie tych błędów, za chwilę je poprawię.
UsuńCieszę się, że się podobało. Do ostatniej chwili w mojej głowie były wątpliwości, czy wstawić ten fragment w oryginalnej postaci, czy go przeredagować, ale ostatecznie pojawił się w prawie niezmienionej wersji.
Erviel
Witam, mam ważną sprawę.
OdpowiedzUsuńZakładam spis blogów i chciała bym aby twój też się w nim znalazł. Jeżeli wyrażasz zgodę
to proszę abyś zgłosił/a się na ten e-mail: kathy.reen286@gmail.com.
Tam odeślę wiadomość z resztą informacji.
Kathy