niedziela, 25 maja 2014

Mam dość

    Obudził się z potwornym bólem krzyża w środku nocy. Wyprężył się, przeciągnął na tyle mocno, by skrzypnęły kości, i przeszedł po pokoju. Położył się na łóżku i leżał na wznak bardzo długo. Kiedy tylko zamykał oczy, od razu widział twarz Christiny. Chciał jak najszybciej wymazać ten obraz z głowy i pozbyć się zbędnych uczuć oraz reakcji mu towarzyszącym, przez co wiercił się, gdy próbował usnąć, nie mógł znaleźć wygodnej pozycji do snu. Zażywszy środki nasenne, usnął z wielkim trudem. Zanim odpłynął do krainy wiecznej szczęśliwości, ból pleców dał mu o sobie znać. Pocieszała go jedynie myśl, że nie tylko on będzie cierpiał następnego dnia.
     Nazajutrz Christina obudziła się około południa. Pierwsze, co ją przywitało w świecie jawy to ogromny kac. Miała ochotę wypić cały ocean, była bardzo wrażliwa na światło oraz hałas, a głowę atakował tępy ból. Zwlekła się z posłania w czasie pory obiadowej. Wciągnęła na grzbiet pierwszy, lepszy habit i udała się na obiad do kantyny. Wyglądała jak siedem nieszczęść przejechane walcem. Każdy, kto na nią spojrzał wiedział, że musiała być ostra impreza u kardynała. Odebrała tacę z jakimkolwiek jedzeniem, które zbyt apetycznie się nie zapowiadało, kilkudniową maślankę i tabletki przeciwbólowe od kucharza. Usiadła w kącie Sali i powoli zjadła posiłek. Każdy kęs potrawki był torturą, bowiem cały czas wstrząsały nią ataki torsji, przez co była jeszcze bardziej rozdrażniona. Gotowość bojowa stuprocentowa.
   A najgorsza dla niej była utrata pamięci. Film urwał się bardzo wcześnie, bo po wypiciu jakiegoś kolorowego alkoholu, który piła na początku zabawy. Potem nic, w jej pamięci zrobiła się wielka luka, której w żaden sposób nie potrafiła zapewnić. A im bardziej się starała coś sobie przypomnieć, tym dziura stawała się większa. Pojawiły się pytania, kolejne wątpliwości i większe luki we wspomnieniach. Nie pamiętała podstawowych rzeczy, nawet tego, jak wydostała się z pałacu, dotarła do swojej kwatery i rozebrała. Jedynym tropem był męski zapach, który unosił się w pokoju. Znała go aż za dobrze. Był niezwykle wręcz swojski, obcowała z nim na co dzień. Niemożliwe, pomyślała, czyżby to był…
    - Witaj – rzekł Rafael i dosiadł się.
    Milczeli. Uciekali wzrokiem, rozglądali się po stołówce i twarzach innych zakonników, tylko po to, by chociażby ni zerknąć na osobę siedzącą po drugiej strony stołu. Wiedzieli, że muszą porozmawiać o poprzedniej nocy.
   - Powiesz mi, co się stało? – zapytała kobieta, przerywając panującą między nimi ciszę. – Nic nie pamiętam od momentu, w którym wymiotowałam w toalecie.
    - Nie chcesz wiedzieć – odparł hardo. Jego ton był nieprzyjemny i sugerował odwrót.
    - Właśnie, że chcę.
    Poniosło ją. Jej czas reakcji zaskoczył nawet nią. Nim spostrzegli, nóż służący do krojenia mięsa był wbity między palec serdeczny i środkowy Rafaela, robiąc w blacie z pilśni dość głęboką dziurę. Kobieta, nieco zmieszana, puściła rękojeść. Biskup nachylił się nad stołem i spojrzał w jej zacięte oczy. Ravenga zerwała się z ławy. Pokręcił jedynie głową. Podniósł jej podbródek, położył dłoń na policzku i wyszeptał kilka słów wprost do jej ucha.
    Zakonnica pobladła i odruchowo dotknęła swoich ust. Oszołomiona informacją opadła na ławkę.
    - Naprawdę? Nie kłamiesz?
    - Nie. W jakim celu miałbym to robić?
    - Nie wiem – nachyliła się ku niemu – to ty mnie rozebrałeś?
    - Tak.
     Poczekał, aż dziewczyna wróci na swoje miejsce.
   - Przepraszam – rzekła po długiej chwili gapienia się w uszkodzony blat stołu i wystającą z niego rękojeść. – ja… nie wiem, co się ze mną stało…
   - Tobie pewno to nie przeszkadza, bo masz swoje poglądy i racje, w których celibat zajmuje jedno z ostatnich miejsc. Po prostu martwisz się o mnie i o to, jak się czuję. Nie musisz, daruj sobie. Jesteś tylko słabą, głupią kobietą, która nie potrafi oprzeć się pokusie. Jesteś jedynie grzeszną śmiertelniczką. Pan ci wybaczy. Zapomnij o tym i nie przejmuj się, nie warto. Niemniej, przyjmuję przeprosiny.
   - Buc – mruknęła i kopnęła w stów, gdy Rafael zostawił ją samą.
   Dokończyła niechętnie posiłek i wróciła do swojej celi. Spakowała do walizek wszystko, co tu miała i zostawiła sobie na przebranie mundur, w którym chciała jechać kolejnego dnia.
Najgorsze mogą okazać się dni spędzone sam na sam z Rafaelem. Było jej wstyd za swoje zachowanie, czuła się jak ostatnia szmata. Tym bardziej zabolały słowa przełożonego, bo były prawdą. Czystą esencją prawdy w kilku zdaniach.

2 komentarze:

  1. No cóż, zdarza się. Współczuję jej tego samopoczucia. Takie obrzydzenie wobec samej siebie. Ale reszcie jej przejdzie.

    Zapraszam na mojego nowego bloga, z opowiadaniem, które na pewno zostanie dodane do końca: http://po-jedno-spojrzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na moje blogi i przepraszam za spam :
    - http://mysweetgraphic.blogspot.co.uk/
    - http://oto-moja-historia.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń