niedziela, 11 maja 2014

Zaufanie to podstawa



- I jak? – zapytał arcybiskup, kiedy Rafael raczył zdać raport z zakończonej misji.
- Niezła jest. Powiedziałbym, bardzo dobra. Tylko brakuje jej ogłady. I nosi cywilne ubrania bez zezwolenia.
- Ale w walce się sprawdza, tak? – dopytał, by rozwiać wszelkie wątpliwości rodzące się w głowach obydwu księży.
- Owszem. Nieźle się rusza, ma bardzo krótki czas reakcji. Ma celne oko i sprawny, czysto kalkulacyjny, zimny umysł. Myśli nad tym co robi i planuje swoje posunięcia. Ale nie słucha się mnie, jest opryskliwa i działa na własną rękę. Jeżeli ma pomóc przy zamykaniu portalu, to musimy zacząć współpracować.
- Rozumiem.
      Giancardo odchylił się w swoim fotelu i ujął w prawicę rżniętą w krysztale szklankę z koniakiem. Zakręcił alkoholem i zastanawiał się, czy się go nie napić. Patrzył, aż poziom cieczy uspokaja się i wyrównuje. Zmrużył oczy wpatrując się w szkło. Po chwili rozmyślił się i odstawił szklankę na biurko. Powrócił do swojej wyjściowej pozycji i oparł łokcie na blacie, splótł ze sobą palce obu dłoni. Nim zaczął mówić, zakręcił sygnetem na palcu i go poprawił.
- Ciężko było mi podjąć tą decyzję. Myślałem o tym bardzo długo, a ta rozmowa pomogła mi właściwie zdecydować. Będzie trudna dla nas obu – przetarł rubinowe oczko w pierścieniu. – Zawieszam wasze misje aż do zamknięcia portalu. W tym czasie macie codziennie trenować i udoskonalać współpracę między wami.
Banderotti zbladł ze złości. Nie mógł uwierzyć własnym uszom, mimo, iż nieskalane usta arcybiskupa nie mogły kłamać. Po prostu nie mogły.
- Co? Jak to zawieszasz? Ekscelencjo?! – uniósł się na ręcznie rzeźbionych podłokietnikach krzesła, na którym siedział.
- Nie mam innego wyboru. Zamkniecie portalu jest priorytetem, dlatego zawieszam wasze misje.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Koniec dyskusji. – Na twarzy Rafaela pojawił się nieprzyjemny grymas sygnalizujący dezaprobatę wobec pomysłu przełożonego, od którego chciał się odwoływać. – I nie zachowuj się jak dziecko! Skończyłem, dziękuję.
Egzorcysta wiedział, że nic nie wskóra. Wyszedł z godnością. Na zewnątrz wziął głęboki wdech i wyciszył się w jednej chwili. Udał się do swojego pokoju i przez pół nocy pracował nad programem treningowym dla niego i Christiny.

- Ciuchy cywilne? A cóż to za zmiana? – Spytała Ravenga, kiedy w swoich drzwiach zastała Rafaela w szarym dresie.
- Załóż strój ćwiczebny. W sutannach ciężej będzie nam trenować. Za dziesięć minut widzę cię na dziedzińcu.
- Tak jest! – zawołała radośnie i trzasnęła drzwiami.
Christina cieszyła się, bo każdy dzień, ba!, każda chwila bez habitu to szczęśliwa chwila. Założyła niebieską bokserkę i czarne, wąskie spodnie od dresu. Związała włosy  na czubku głowy i zasznurowała adidasy. Wybiegła z zakonu bardzo szybko.
- Przynajmniej się nie spóźniłaś – skwitował, kiedy obejrzał jej strój zatrzymując przez chwilę ciężki, karcący wzrok na wydekoltowanej bluzce towarzyszki. Jedynie pokręcił głową.
- Co trenujemy? – spytała blondynka po krótkiej rozgrzewce?
- Najpierw zaufanie. Stań do mnie tyłem. – Wykonała polecenie bez słowa skargi. – A teraz padnij.
- Co?! Nigdy w życiu.
- No upadnij na plecy, kobieto – powiedział, powoli tracąc cierpliwość. Powoli. – Dopóki nie zrobimy tego ćwiczenia, nie mam mowy o dalszej współpracy. Zamknij oczy i upadnij.
Wiedziała, że jest to konieczne. Westchnęła w duchu i zacisnęła powieki. Poleciała na plecy, coraz bardziej zbliżając się do twardej ziemi. W każdej chwili była gotowa wykręcić się by złagodzić upadek, ale to nie było konieczne. Zamiast trawy poczuła pod sobą miękkie, silne ramiona.
- Jesteś spięta – wyprostował ją. – Nie ufasz mi.
- Bo byłam pewna, że mnie nie złapiesz.
- Jeszcze raz.
Tym razem nieco się rozluźniła.
- Jak na początek to nieźle. Może do końca dnia zaufasz mi na tyle, byśmy mogli zacząć wykonywać jakieś inne ćwiczenia wymagające wzajemnego wsparcia. Pamiętaj, ja ci ufam.
- Przepraszam, ale… - skuliła się w sobie.
- Co?
- Po tym… W garażu – zagryzła wargi i zdawała się jeszcze bardziej zmaleć.
Zapadła niezręczna cisza.
- Kontynuujmy – powiedział spokojnie Rafael. – Padnij.
Dziewczyna zrobiła to, o co poprosił. Najpierw poczuła jego ramiona, potem, kiedy przygotowała się mentalnie do podniesienia, jej błędnik podpowiadał dalszą utratę pionu. Rafael położył ją delikatnie na ziemi. Wsparł się na łokciu i nachylił nad nią. Drugą otoczył dziewczynę w talii w razie potrzeby odcinając drogę ucieczki.
- Otwórz oczy.
Spojrzała na niego, W jego oczach nie było nic poza troską.
- Nie zależy mi na twojej krzywdzie. A tamto było po prostu incydentem, nieprawidłowym i nieetycznym sposobem zastraszenia. Chcę tylko, byś była mi posłuszna. To ma być zdrowy układ oparty na wzajemnej współpracy i zaufaniu, a nie strachu.
- I tak się ciebie boję. Drżę, kiedy na ciebie patrzę.
- Wiem, że to, co się wydarzyło nie powinno mieć miejsca. Przepraszam cię, Christina. Nie chciałem cię skrzywdzić. Proszę cię o wybaczenie i chciałbym, abyś mi zaufała. Naprawdę nie chcę cię skrzywdzić.
Zakonnica poczuła ciepło rozlewające się po jej ciele. Nagle twarz zaczęła piec. Chciała ukryć swoje zmieszanie, dlatego wywinęła się i przewróciła Egzorcystę na plecy. Usiadła na jego miednicy, skutecznie unieruchamiając dolne parte ciała.
- Silna jesteś.
- Wiem.
Popatrzyła na niego. Oblicze mężczyzny wydawało się być nieco łagodniejsze niż zazwyczaj. Lekko uśmiechnęła się. Po raz pierwszy szczerze.
- Wybaczam ci – stwierdziła po chwili – i postaram zaufać. Ale… - nachyliła się. – Zachowam pewną niezależność… Będę wykonywać twoje rozkazy, ale nie ingeruj w moje życie prywatne.
- Dobrze.
Wstała i pomogła podnieść się partnerowi.
- Wiesz, mam nadzieje, że za to, co zrobiłeś, dostałeś surową pokutę – szturchnęła go w ramię.
- Au! Tak, dostałem – odpowiedział i rozmasował miejsce uderzenia. – Moja kolej.
Udowodnił, że zaufał kobiecie. Bez wahania upadł i ona złapała go. A ten chwyt zapoczątkował silną więź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz