Kolejnego dnia byli już w stanie
gotowości. Szef, póki co, niczego od nich nie chciał, więc poszli na siłownię.
Sala była dość duża i nawet nieźle wyposażona jak na tutejsze standardy. Stało
tam wiele przyrządów do ćwiczeń. Atlas, rowerki, bieżnie i wiele innych.
Niektóre sprzęty sprowadzono nawet ze Starego Świata. A się Centrala szarpnęła.
Stały tam również stojaki z gryfami i ciężarami, ławeczki do ćwiczeń oraz
drążki do podciągania się. Russell dorwał się do jednego z nich, a Connor
szykował sobie ciężary do podnoszenia. Na każdej stronie gryfa zawiesił ciężar
30 kg. Oba stanowiska były na dwóch końcach siłowni. Przestawili stojak z
drążkiem w pobliżu ławeczki. Byli gotowi do ćwiczeń.
Tutaj znajdziecie opowiadania z gatunku seinen. Od razu zapowiadam: nie są delikatne. Jeżeli ktoś szuka mocnych wrażen zapraszam!
piątek, 27 września 2013
wtorek, 24 września 2013
Punkt 2: Nowe miasto.
Sorix było ciekawe. W końcu było
miastem wielokulturowym. W północnych dzielnicach miasta mieszkała burżuazja.
Było tam cicho i spokojnie. Ludzie byli dla siebie mili i zachowywali się
kulturalnie. Po ich wyglądzie i zachowaniu widać było gołym okiem, że to
arystokracja.
piątek, 20 września 2013
Nowe przyjaźnie w Nowym Świecie
Do 17:30 szwendali się po mieście.
Sorix było duże, a czasu mieli niewiele. Zdążyli tylko zwiedzić Centrum. W
końcu wrócili do agencji i poszli do swoich pokoi. Na takie spotkanie musieli
stosownie się ubrać. Stanowiło to nie lada wyzwanie, bo nie znali swojego
nowego szefa, jednakże, sądząc po jego wyglądzie, sposobie wypowiedzi, gestach,
a nawet dykcji, nie lubi ludzi formalnych i sztucznych. Byli cholernie
spostrzegawczy. Connor wybrał białą koszulę z podwiniętymi rękawami, której nie
wkasał w czarne, wąskie spodnie. Na to założył czarną, skórzaną kurtkę. Russell
włożył biało-brązową koszulę w kratę z krótkimi rękawami, a pod nią białą
bluzkę z długimi rękawami oraz granatowe jeansy. Poszli do szefa i poczekali,
aż skończy pracę.
poniedziałek, 16 września 2013
Punkt 1: Nowy szef.
Dworzec był ogromny. Podłogę
wyłożono ozdobnym, szarobiałym kamieniem. Wzdłuż każdego peronu ciągnął się
długi rząd czarnych kolumn ozdobionych złotymi detalami, a dach ułożono ze
szklanych, dużych płytek. Oświetlenie w dużej mierze zależało od słońca, a
wieczorami zapalano małe latarenki wiszące na kolumnach oraz kinkiety na
ścianach.
W stronę Łowców zmierzał jakiś facet
w marynarce z filcu i czarnym meloniku na głowie.
sobota, 14 września 2013
Problemy z katoliczkami.
Ta część mojego opowiadania może uderzyć w czyjeś odczucia religijne. Jeżeli jakiś pobożny katolik postanowił czytać mojego bloga, może ominąć tę część. Nie jest ona potrzebna (pomimo, że wyjaśnia niektóre sprawy i wprowadza do Nowego Świata). Proszę pamiętać, że historia przedstawiona tutaj jest wymyślona, a to opowiadanie nie ma na celu krytykowania czegokolwiek. Przedstawione tu sytuacje odnoszą się jedynie do świata przedstawionego w opowiadaniu.
wtorek, 10 września 2013
Pierwsze przygody w Nowym Świecie
Po trzynastodniowym rejsie zeszli ze
statku z niemałą ulgą. Trochę chwiali się na nogach, jednak nic im nie było.
White Sails było małym miastem
portowym położonym na zachodnim wybrzeżu Nowego Świata. Bielone wapnem budynki
miasta wyglądały przepięknie na tle lazurowej, czystej wody. Samo miasteczko
wyglądało jak prowincjonalna wieś. Wszystko wyglądało tu tak, jakby czas
zatrzymał się tu jakieś dwieście lat temu.
- Witaj Nowy Świecie! – Powiedział
Russell, rozkładając szeroko ręce w geście obejmującym cały świat.
Przechadzali się ulicami miasta.
Było zadbane i schludne. Wzdłuż alejek rosły drzewa, na balkonach rosły
pelargonie i inne kwiaty w odcieniach różu, fioletu i czerwieni. W powietrzu
unosił się smakowity zapach pieczywa i smażonej ryby. Widać było gołym okiem,
że mieszkańcy troszczą się o własność wspólną. Albo mają wysokie kary za
niszczenie mienia.
poniedziałek, 9 września 2013
Transport cz.2
Wpadł
do kajuty kapitana niemalże wyważając drzwi. Rządowy obserwował wszystko przez
okno.
-
Co się stało?
-
Masz szablę od swojego munduru reprezentacyjnego?
-
Tak, ale po co ci ona?
-
Dawaj.
-
Ale…
-
Dawaj. – Powtórzył Russell z dodatkowym naciskiem.
Kapitan
otworzył szafę i wyjął z niej duże pudło. Otworzył je, a w nim spoczywał mundur
oraz szabla. Wręczył ją Łowcy.
-
Potrzebuję jeszcze przenośnego zestawu do nurkowania.
-
Po co ci on?
-
Ciągle tylko pytasz: po co i po co. Potrzebuję i już.
Kapitan
westchnął i wyminął Łowcę. Kazał mu iść za nim.
niedziela, 8 września 2013
Transport cz.1
Tej
nocy dotarła łódź, która miała zabrać ciała. Oczywiście Łowcy musieli przy tym
być.
Łódź
podpłynęła kilka minut po północy. Był to raczej większy kuter rybacki niż
łódź. Miał pomieścić sześcioro ludzi i trzy ciała, a do tego nadawał się
idealnie. Marynarze i załoga kutra połączyły ze sobą statki linami przywiązując
łódź do jednej z drabinek. Kapitanowie przynieśli ciała spakowane w czarne
worki. Nosze przywiązano i powoli spuszczono je na dół. Załoga kutra złożyła
ciała pod pokładem w specjalnie przygotowanej chłodni. Zanim rozłączono oba
statki Łowcy zeszli na dół by podpisać dokumenty.
wtorek, 3 września 2013
Oko cyklonu
Po śniadaniu Russell udał się na
mostek, a jego przyjaciel musiał zadzwonić do Tess. Długo nie mógł się zebrać.
Kręcił się po statku, łaził wszędzie, bez najmniejszego sensu. Oficjalnie:
zwiedzał. Znalazłszy się na pokładzie po raz dziesiąty tego dnia, podszedł do barierki i przez chwilę popatrzył na bezkresne wody oceanu. Wyjął telefon i wybrał numer do pośredniczki.
Odebrała zaspana Tess. W końcu nie
przywykła wstawać o wczesnych godzinach porannych. A była dopiero 11.30.
poniedziałek, 2 września 2013
Cisza PO burzy
Connor
nie spał spokojnie tej nocy. Miał koszmar.
Stał na
polanie leśnej wraz z Lily i Gabrielle. Dziewczynki przeraźliwie się czegoś
bały pomimo, że wokół było absolutnie cicho. Szerszeń nerwowo rozglądał się wokół
siebie. Nic. Tylko nieprzenikniona ściana lasu. Nagle usłyszał szelest po
swojej lewej. Wyjął pistolet i wymierzył w tamtym kierunku. To była zmyłka.
niedziela, 1 września 2013
piętno przeszłości cz. 3
Pobiegł
do pralni. Tam na posadzce tuż obok trupów tych bestii leżał Spencer.
-
Ej, Spence, wstawaj! – Russell szarpnął nim i odwrócił do siebie.
-
Nie… mogę. Ugryzły mnie. Spójrz. – Oderwał dłoń od wielkiej rany na jego
ramieniu.
-
Spokojnie, zagoi się…
-
Jeśli zdążyłeś się już zorientować, to są
chodzące trupy. Już zdążyły mnie zarazić wszystkimi możliwymi chorobami
istniejącymi na tym świecie.
-
Wyjdziesz z tego…
-
Wcale nie. – Pokręcił głową. - Russell? – Odezwał się po krótkiej chwili
milczenia.
- Tak?
-
Mogę mieć do ciebie małą prośbę.
-
Jasne.
Subskrybuj:
Posty (Atom)